Ndz Trójcy Przenajświętszej Dz 2, 1-11

Czy cuda się zdarzają? Czy jest ktoś, kto może pokonać wszelkie granice ludzkiego pojmowania rzeczywistości? Uzdalniając niezdolnych, rozweselający zasmuconych, miłując znienawidzonych, popychając do działania przestraszonych. To był ten moment, kiedy łamacz granic wpadł z całą swoją mocą do wieczernika. Siedzący wtedy przy herbacie, rozmawiający o problemach uczniowie, przypatrujący się sobie nawzajem szukając odpowiedzi, kiedy nastąpi to co zapowiedział Jezus przed Wniebowstąpieniem. Jak mają rozpoznać Duch Świętego? Przyjdzie w ciele jakiegoś człowieka? Zapuka do drzwi? Skąd będziemy mieli pewność, że to Duch Święty?

To chyba odwieczne pytania, każdego człowieka, który słyszy w kościele na kazaniu: „Po prostu otwórz się na działanie Ducha Świętego” Mhm, kiedy jest ten moment, gdy będę wiedział, że to właśnie On? To trochę jak z miłością dwojga osób, czasem zastanawiających się czy się kochają? Czy to co jest między nimi to jest już miłość, czy jeszcze nie? To nie są proste odpowiedzi, ale w obu tych przypadkach poznajemy odpowiedź po owocach. Wieloczynnikowych owocach, które są nie do pisania. Nie tworzą równania, który tworzy liczbę dodatnią, ani współczynnika zasługi, którą trzeba wykonać, aby powiedzieć, tak to On. Doświadczenie Ducha Świętego jest nie do ujęcia przez słowa, jest wielowymiarowe i niezwykłe. Czasem bardzo subtelne, a czasem jak w wieczerniku aż przewraca z wrażenia. Myślę, że potrzebujemy doświadczeń zarówno jednych jak i drugich. Potrzebujemy nieprzerwanie Ducha Świętego tylko po różnymi postaciami jego działania.

Nagle. Z nieba usłyszeli wielki szum,  jak uderzenie  gwałtownego wiatru, który wypełnił cały ich dom. Może niektórzy trzymali się ścian, aby ich nie wywiało, pewnie część z nich obleciał strach, czy to już koniec? Co tam się działo.. Niektórych od pierwszego momentu ogarnęła radość serca, pokój i śmiech nie do powstrzymania, innych pewnie ogarnęło wzruszenie i łzy, które działają leczniczo. wstali w powiewie wiatru, jakby ktoś sam się w nich modlił. Oglądając języki ognia, dostając od Niego po jednym, nie aby podzielić, ale aby połączyć, tworząc wspólnotę jedności, która mimo różnic będzie potrafiła stać się JEDNO. To co pomieszane na wieży Babel, zostało pojednane i złączone przez przyjście Ducha Świętego. Zaczęli mówić językami, dla budowania wiary innych, budowania wiary kościoła. Wtedy po prostu wiedzieli, że to On. Duch Święty, którego nie można opisać, można go tylko doświadczyć, aby zrozumieć. Ducha tego poznawali po owocach łaski wiary, która objawiała się tego dnia wśród ludzi w Jerozolimie. Mimo początkowego strachu, niepewności owoce dały siłę do tworzenia kościoła i wyjścia do ewangelizacji uczniów. Duch potem wielokrotnie był z nimi, czasem silny, czasem subtelny i delikatny przychodził w lekkim powiewie cichości i miłości, ukazując te same owoce jak w dniu pięćdziesiątnicy. Duch wie czego nam trzeba, zna drogę i moment w jakim ma działać. Czy widzisz to także w swoim życiu?

Miłość, radość, pokój, cierpliwość, łaskawość, Dobroć, uprzejmość, cichość, wierność, skromność,  wstrzemięźliwość, czystość… Czy te owoce są znajome również Tobie?

VI Ndz Wielkanocna Ewangelia Jana 14, 15-21 „DUCH ŚWIĘTY”

„Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z Wami był  na zawsze – Duch Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi. Ale wy go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami.”

Na początku Bóg Ojciec stworzył świat – niebo i ziemie, zwierzęta i ludzi. Stworzył nam dom, gdzie możemy żyć i rozwijać się, zadbał o każdy szczegół, jak najlepszy rodzic przed narodzinami wyczekanego dziecka. Następnie przyszedł czas, gdy Bóg chciał być jeszcze bliżej człowieka, dla tego sam się nim stał i zstąpił na ziemię, doświadczając na niej każdego rodzaju cierpienia dla mnie, stając się przez to jeszcze bardziej OBECNY I ROZUMIEJĄCY. Bóg zbawił nas przybijając się do krzyża za nasze cierpienie, a gdy to się wykonało, nie zostawił Cię jak sierotę, nigdy nie porzucił, ale wcielił się w tajemniczą osobę – Ducha Świętego. Dał nam siebie na zawsze, wypełniając przez to wszystko wokół mnie, samym sobą, a także całego mnie od środka. Przez niezwykłego Ducha. Bóg marzył by na zawsze pozostać we mnie i w Tobie, dając siebie przez obecność. Duch Święty, Pocieszyciel, Obrońca, Doradca, Duch Prawdy. Duch przychodzący do Ciebie z ogniem działania i rozwoju, a także Duch trzymający w objęciach łez oczyszczenia. Duch Prawdy odsłaniający kawałek po kawałku prawdę o Twoim życiu. Duch Pocieszyciel, który łagodzi każdy ból. Duch Boży obecny, dostępny dla każdego. Zawsze przychodzący w sposób odpowiedni dla Ciebie. Czy znasz tego Ducha? Kim On jest dla Ciebie?

Dlaczego Jezus zapowiedział przyjście akurat Ducha Prawdy? Prawda, jest czymś co łączy, odsłania, stwarza intymność i tworzy więzi. Wszystko co budowane jest na kłamstwie, wcześniej czy później może runąć. Jezus chce, by ta prawda była dla nas podnosząca. Chce, aby przez Ducha Świętego, to co sam zrobił na ziemi było utrzymane, aby zdjąć maski, pozoranctwo, perfekcjonizm i lęk przed uznaniem słabości. Jezus nie zbawia „ideałów”, ale grzeszników, którzy najpierw stanęli w prawdzie właśnie w takim Duchu Pokory, uznając swoją grzeszność. Pokora to widzenie prawdy. Panie, spraw abym się nie bał i odzyskał wzrok widzenia tego co we mnie grzeszne. Dlaczego? Abyś Ty Boże mógł mnie z tego wyciągnąć, zejść do tych najgłębiej skrywanych sekretów i mnie uwolnić z samotności trzymania ich w swoim sercu. Boże przyjdziesz wtedy z wolnością, nie zrobisz tego jednak, gdy sam nie zaproszę Cię do tego. Przyjdź Tato z Duchem Prawdy. 

„Miłość, aby była w pełni zaspokojona musi zejść do głębin nicości i te nicość przemienić w ogień”

św. Teresa od Dzieciątka Jezus.

V Ndz Wielkanocna Ewangelia Jana 14, 1-12 „Ojcostwo i dziecięctwo”

Jak zobaczyć Ojca?

FILIP 

„Panie pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” zakrzykną z taką determinacją, wielkim pragnieniem, to przecież nam wystarczy, nie trzeba nic więcej jak tylko obraz ojca. To zdanie padło, po trzech latach bycia przy Jezusie, chodzenia za nim, słuchania jego słowa. Bycia przy Synu. Jednak Filip dalej jakby go nie znał. Nie wiedział, jak wielkie odbicie Ojca ma przed sobą. To trochę brzmi jak jakaś jedna z Top 10 gaf apostołów. Jednak, czyż my tak często nie robimy tego samego, wciąż głowiąc się jaki jest ojciec? Postrzegając Go jako jakąś tajemniczą postać ukrytą przed nami. Kim jest Ojciec i jak go zobaczyć?  Skupiamy się na sednie ojcostwa,  na jego znaczeniu, a omijamy sedno dziecięctwa. Tak często pyta się przyszłych lub teraźniejszych rodziców o to, co to znaczy być ojcem czy matką, a czy ktoś kiedyś  zadał im pytanie jak to jest być synem czy córką ? Co to znaczy być dzieckiem największego rodzica na ziemi –  Boga Ojca?  

Jezus mówi krótko Ja i Ojciec jedno jesteśmy. Nie odpowiada o tym, czym jest ojcostwo, ale wskazuje na samego siebie, na trzy ważne kwestie PATRZENIE,  SŁUCHANIE I WIARĘ.  Jezus nie daje prostych odpowiedzi, ale zachęca do odkrycia własnej drogi bycia dzieckiem, do powrotu do samego siebie, poszukiwaniu Ojca, który jest mój, który jest moim tatusiem. W intymnej relacji przez Jezusa.

Przy odpowiedzi na pytanie Jak zobaczyć Ojca, warto pamiętać, aby  też zobaczyć Mamę. Mama jest przy ojcu, wskazując na swoje dzieci, wskazuje też na Niego. Maryja jest taką mamą, która zawsze doprowadza nas do Jezusa, a tym samym do Boga Ojca. Czasem może pojawić się lęk, że gdy przecież będą modlić się przez Maryi, mówić o Maryi, może gdzieś z naszych oczu zniknąć Jezus. Nic bardziej mylnego! Zobacz na obraz, który tu widzimy. Kobieta trzymająca delikatnie i subtelnie swoje dziecko. Całująca jego policzek, tuląca do swoje piersi, jednak dziecko jakby nie jest nią zainteresowane, wpatruje się w inną stronę. W jego oczach widać odbicie światła.  To Maryja, która się nami opiekuje zawsze kieruje nas ku Światłości Świata – Jezusowi. Mama, która chce by jej dzieci były sobie bliskie, by Jezus był w relacji z każdym z nich. 

Czy Ty już poznałeś mamę? Jeżeli to zrobisz, pójdziesz jej drogą, zobaczysz wkrótce i Ojca.

IV Ndz Wielkanocna Ewangelia Jana 10, 1-10 „Niedziela dobrego pasterza. Oswojenie”

Jak dać się Bogu oswoić?

OSWOJONE OWCE

Widzę piękną zieloną łąkę, w tle na niebie widać przebłyski nieba i słońca, ale też w oddali burzowe chmury, które strzelają piorunami. Widzę kwitnące majowe kwiaty, ale też gdzieniegdzie uschnięta, pożółkłą trawę. Widzę ptaki, które fruwają na wietrzę śpiewając radośnie jeden do drugiego, ale też smutnego skowronka, który siedzi przy rozbitym jaju, które dopiero wyleciało z jego gniazda. Widzę naturę w całego okazałości, z jej pięknem różnorodności. Na taką łąkę życia Bóg wyprowadza także Ciebie. Widzę pasterza, który idzie przy stadzie swoich owiec, wołając każdą po imieniu. To nie jest zwykły pasterz, ale taki który bardzo dogłębnie i długo poznawał swoje owce. Zna ich imiona, cechy i obawy. Zna ich tożsamość. To nie jest zwykłe stado, ale takie, które jest różnorodne, każda mała owieczka, jest bardzo specyficzna i odrębna. 

Jednak każdą z nich łączy jedno. Każda owca dała się oswoić. Pozwalała stopniowo i powoli, aby pasterz się do niej zbliżał. Na początku była nieufna, niepewna i płochliwa. Pasterz patrzył na nią z daleka, potem dawała mu się wyprowadzić na pastwisko, jednak w bezpiecznej dla niej odległości. Pozwalała potem, by podchodził do niej krok po kroku, by do niej mówił i wołał po imieniu, aby mogła się schronić i napoić. Zaczęła widzieć, że jego głos zawsze zwiastuje coś dobrego, zawsze chce ją ochronić. Jego głos, stał się jej nadzieją, jej drogowskazem, który prowadzi do owczarni. Następnie pozwalała mu się dotknąć, zbliżyć, przytulić i pogłaskać, do tego stopnia, że tęskniła w chwilach, kiedy tego nie było. To wszystko działo się w procesie. Przyszedł moment, że ta osierocona owca, stała się owcą zaadoptowaną, przygarniętą. Ona sama chciała przychodzić do pasterza, chciała być jak najbliżej. Pasterz oswoił ją. Pokochał, a ona pokochała Jego. On ją wyprowadzał do życia, na łąki na których jest i piękno i brzydota, na pastwiska, gdzie jest i śmierć i życie. Wyprowadzał ją w świat, w bezpieczny sposób. Najpierw on sam ją oswoił, a potem wyprowadzając do świata, który także może pokochać i oswoić w jego dziwnej, przeróżnej naturze.. W świat, który już jej nie paraliżuje, ale który zaciekawia, wzrusza, raduje i skłania do działania. Jest tak, bo owca umie już rozpoznać głos swojego Pana, nawet jeżeli zbłądzi, to jego ciche echo roznoszące się w lesie przebija się przez jej oswojone serce.  Umie rozróżnić ten głos wśród innych głosów, stał się jak głos matki, która śpiewała w dzieciństwie kołysanki, czy głos ukochanego, który mówi słowa miłości w momentach radości jak i smutku. To stał się pewny głos zawsze łączony z miłością i bezpieczeństwem. Owieczka, już się nie boi, że Pasterz ją zwiedzie, zniewoli, zabierze jej wolność i radość. Ona już zna swojego Pana i chce być mu posłuszna. Wie, że kto jest posłuszny, nie przestaje pragnąć, ale identyfikuje się do tego stopnia z kochaną osobą, że łączy jej wolę ze swoją własną. Posłuszeństwo to, nie jest przełykaniem gwałtu, ale jest doświadczeniem wolności. Taka jest ścieżka wiodąca za pasterzem. Jest prawdziwa, nie bez trudu i smutku, ale zawsze z Nim, przy Nim, z pewnością, że nie jesteś sam.

Taki jest głos Pana dla oswojonej owcy.

Jak ja mogę dać się Bogu oswoić? Czy są sfery, w których jestem jak płochliwa owca, która boi się swojego pasterza? Gdzie nie umiem odróżnić głosu Boga od pozostałych głosów? Pasterz jest dobry i cierpliwy, przez całe nasze życie godzi w naszym sercu różne rodzaje owiec, aby stały się jednym spójnym stadem, które wejdzie przez Bramę, prosto do swojej owczarni, swojego DOMU. Godzi te płochliwe i przestraszone

III Ndz Wielkanocna Ewangelia Łk 24, 13-35 „DAR darmo dany”

Jak przyjąć Łaskę?

UCZNIOWIE

Podczas całej drogi szli z zamkniętymi oczami, nie widzieli Jezusa, nawet przystając na moment. Ich oczy były zamknięte smutkiem, goryczą, żalem odwracając ich od Łaski, która jest tuż obok. Łaska obecna, darmowa, jednak dla nich w drodze do Emaus wciąż niedostępna. Dlaczego? Co musieli czuć uczniowie? Wielki zawód i rozczarowanie, smutek oraz wielką racjonalizacje tego całego wydarzenia. Jakby wrócili do siebie samych sprzed spotkania z Jezusem, zanim jeszcze zostali apostołami, kiedy jedyną rzeczą pewną była śmierć ciała.  Jakby ostatnie trzy lata nic sobie nie pozostawiły, a Łaska wciąż czeka, czeka na otwarcie oczu. Moment przełomowy przy Łamaniu chleba, powrócił wspomnieniami, ile musiało Wam wtedy przed oczami się pojawić. Jak przewinięta scena z filmu, która doprowadziła Was do ostatniej wieczerzy w wieczerniku. Gdy On łamał dla Was chleb i rozdawał Go Wam. W Eucharystii pozostawiony, w Eucharystii rozpoznany. Przypadek? Nie sądzę. Uczniowie też wiedzieli, jak wielki i ważny to moment dziedzictwa, który pozostawił im Jezus. Wielki znak, któremu dziwili się nawet aniołowie mówiąc: „Cóż to jest? To są rzeczy niespotykane, prawdziwe rzeczy! Bóg stwarza, nie niebo ani ziemię, ale SAMEGO SIEBIE. I to w czym. W rzeczach całkowicie najprostszych, w okruchach chleba i w odrobinie wina.” Bóg w momencie, gdy uczniowie już nawet nie wierzyli znakom i cudom, przyszedł do nich w sposób najbardziej cudowny – przez zwyczajność, przez największą tajemnice wiary zwykłą, a jednak niepojętą. Zewnętrzną, a jednak intymną przeżywaną i przemieniającą wewnątrz. Eucharystia, która czyni z rzeczy prostych, moc miłości w postaci samego Boga. Tak ważne to było poznanie, pełni tęsknoty uczniowie rozpoznali Boga akurat wtedy. Poznali Boga nie umarłego, ale żywego. Wtedy znów poczuli, że to właśnie On i jego Łaska są najpewniejszą rzeczą na ziemi.

Dziś stęskniona pierwszy raz od półtorej miesiąca wróciłam do kościoła na Eucharystie, siadłam w ławce w maseczkę i gumowych rękawiczkach. Oddalona od ludzi, umieszczona na wyznaczonym miejscu. Dziś czułam tą tęsknotę uczniów, za ponownym przyjęciem Łaski. Ponownym przyjęciem Go całego. Było to zwyczajne, a jednak Łaska w postaci Jezusa przemieniła ten moment, nadając wyjątkowo silne pragnienie przyjęcia tej komunii, wzięcia z rąk Jezusa w Emaus tego kawałka chleba. Gdy to się już stało poczułam falę takiego pokoju i pewności, że On właśnie teraz jest we mnie, znów tam jest w swojej eucharystycznej postaci. Zaczęły przychodzić myśli, by móc częściej chodzić na Mszę, by modlić się mojego przyjaciela, by dzielić się tym doświadczeniem Łaski, która właśnie w Eucharystii jest dla mnie namacalnym Darem Darmo Danym, po którego tylko mam przyjść, przyjąć Go. Przyjąć Jezusa w kawałku, chleba, który sam mi się rozdaje. Dziś poczułam po mszy takie silne pociągnięcie do działania, do bycia jeszcze bliżej. Przyjęcie Jezusa budzi we mnie jeszcze większe pragnienia bycia w łączności z nim. Czasem też pojawi się wątpliwość, czy na pewno na tą komunie zasługuje, czy mogę do niej podejść, czy jestem wystarczająco „czysta”. Może przyjść poczucie winy z niepewnością związane,  szczególnie teraz, gdy ciężko czasem o sakrament pojednania. Czy mimo że nie czuje się pewna i godna, mogę Cię dziś przyjąć? Myślę, że tak też się mogli czuć uczniowie. Obdarzeni Łaską spojrzenia prawdy i miłości, cali wykąpali się w niej. Zostali obmyci przez Jezusa w całości podczas dzielenia chleba. Czy mogła przyjść myśl poczucia winy, że tak późno Go poznali? Czy mógł być  w nich żal do samych siebie, w momencie zadania pytania o to serce, które się nie poruszało, gdy Jezus wyjaśniał im pisma? Może po prostu zobaczyli, że serce rwało się do zmiany myślenia, ale racjonalny umysł wciąż wołał, że to nie może być prawda. Może zobaczyli, jak bardzo nie byli blisko siebie, jak bardzo podzieli się wewnętrznie. Jezus przywraca tą spójność.

Jednak podczas tych wszystkich pytań już Go nie było, zostawił im Łaskę. Co Oni mieli z nią zrobić? Za jakim uczuciem pójść? Łaska jest darmowa, czasem dlatego jest tak ciężka do przyjęcia, bo to się nie mieści w naszym ludzkim pojmowaniu świata. Taki jest Bóg, nie z tego świata. Uczniowie wtedy czynią to co bardzo chce w nas spowodować Jezus, jeszcze w tej samej godzinie wracają do Jeruzalem. Wracają, bo uwierzyli, bo Łaska dała im nowe pragnienia, bycia jeszcze bliżej Boga. Tak samo jak dziś, on takie pragnienia  wkłada  Twoje serce. Czy przyjmiesz dziś tą Łaskę? Dar darmo dany specjalne dla Ciebie?

II Ndz Wielkanocna Ewangelia Jana 20, 19 -31 „Mimo drzwi zamkniętych”

Dziś Jezus ukazuję, swoją cierpliwą i zawzięta postawę miłości. W której wraca, mimo drzwi zamkniętych, inicjuje sam spotkanie z Tobą i będzie je powtarzał do momentu, aż Ty sam dostrzeżesz jego obecność.

 UCZNIOWIE

Osiem dni wcześniej przed spotkaniem z Tomaszem, mimo drzwi zamkniętych Jezus wszedł do domu, gdzie byli uczniowie. Jak to zrobił? Przecież nie był duchem, miał ciało, mógł jeść, dotykać, doświadczać zmysłami, jednak jakoś otworzył zakneblowane drzwi do pomieszczenia i stanął pośród nich. Pierwsze słowa jakie do nich skierował brzmiały: „Pokój Wam!” Jezus w tych ich emocjach, być może byli zszokowani, jeszcze parę dni wcześniej widzieli go umęczonego i zmarłego w grobie, a on teraz przychodzi do nich w pełni sił z jego pokojem. Może te słowa w emocjach wymieszanych z radością, strachem i ekscytacją były najbardziej potrzebne. Pokój z Tobą, zatrzymaj go przy sobie, ja Tobie chce go dać razem z  duchem świętym, który uspokoi Twoje wnętrze. Jezus musiał wtedy, aż emanować spokojem, jego twarz mimika, całe ciało były spójne z jego wnętrzem i słowami. Jezus cały był tym słowem. Tak dziś też staje przed Tobą, przychodzi do Ciebie z pokojem.

Jezus dziś pokazuje, że on zna sposób dojścia do Ciebie, że mimo zakneblowanych miejsc w naszym sercu, o których wolimy zapomnieć lub już dawno straciliśmy siłę i nadzieje by do nich wrócić, On znajduje drogę dojścia. Przedziera się przez warstwy masek, grzechu, ran i odnajduje prawdziwego i czystego Ciebie, następnie łapie za rękę i wyprowadza z tego mrocznego miejsca na wierzch, byś żył w pełni. Czy ja dziś jestem w stanie w to uwierzyć na słowo? Czy chce dziś zobaczyć, że to spotkanie jest realne, aby przyjąć Jezusa ze słowami Pokój z Tobą?

TOMASZ

Po ośmiu dniach Jezus wraca w to samo miejsce, po jedną osobę dla niego najcenniejszą. My wcale nie lubimy wracać tą samą drogą podczas górskich wycieczek, powracać ciągle do tych samych ćwiczeń, które wprawiają o mdłości oraz do tych samych tematów w naszym życiu, które ciągle wymagają odświeżenia i pracy nad nimi. Czasem wolimy to przemilczeć, zostawić, dać sobie spokój.. Spokój, który nie ma nic wspólnego z pokojem Jezusa. Bardzo podobne słowa, może często mylone, ale w tym kontekście o zupełnie innym znaczeniu. Pokój Jezusa, przynosi radość, harmonie i duchowe ukojenie. Nie jest to sposób rezygnacji i porażki, ale rodzaj zwycięstwa nad wszystkim co się dzieje w naszym życiu. Poczucia zwycięstwa duchowego. Jezus nie czuje tego co my po ludzku, wraca chętnie, wraca w taki sam sposób „mimo drzwi zamkniętych”, może szczelnie zakneblowanych przez św. Tomasza, który nie uwierzył, cały był owładnięty niepewnością i lękiem. Jezus znów staje się pośrodku w ten sam sposób, mówi: „Pokój Wam”, a następnie indywidualnie sam na sam, osobiście spotyka się z Tomaszem. Zwraca się do niego osobiście, zaprasza go do tego, aby go sprawdził. Jak bardzo Jezus musiał być zdeterminowany i zawzięty, nie dla udowodnienia swojej racji, ale z troski o jego zbawienia, tak bardzo zależało mu na Tomku.

Jezus powraca do niego, wyciąga z niewiary swojego ucznia pewne wnioski, ale to nie skreśla tego, że ogromnie się cieszył, że uwierzył. Nie żałował, że po Niego wrócił, chciał to zrobić, nie zniecierpliwił się ani nie zdenerwował, przyszedł do Tomasza jak blisko tylko się da, aby dotknął jego bolesnych ran. Jezus wraca po nas, niewierzących, grzesznych. Wraca do nas, którzy potrzebują zobaczyć i doświadczyć,  nie z żalem, ale z wielką miłosierną cierpliwością i wyrozumiałością. On przebije się przez każde zakneblowane drzwi, będzie przez nie wchodził do końca Twoich dni, aby wejść w każde nawet najbardziej skryte i zbolałe miejsce, a to wszystko by dać Ci wolność i życie wypełnione miłosierdziem. Czy dziś jest takie miejsce, w którym nie widzę obecności i działania Jezusa? Miejsce, w którym nie mam wiary i sił, dziś oddaj je szczególnie naszemu Panu.

Uczniowie i św. Tomasz są w każdym z nas, czasem potrzebujemy słyszeć jedne słowa tysiące razy, na przykład, że jesteśmy kochani, aż w końcu w nie szczerze uwierzymy. Czasem łaska przychodzi wcześniej, dzięki temu na drodze wiary możemy iść nieprzerwanym, czasem zalęknionym, ale jednak stałym krokiem. Pewne jest jednak to, że Łaska przychodzi. W postaci Jezusa, który zawsze wie, jak zbliżyć się i znaleźć odpowiednią drogę do spotkania z Tobą.

Czy i ja w tej drodze, chce wyjść mu naprzeciw?

Ndz Wielkanocna Ewangelia Jana 20, 1-9 „Droga do Zbawienia”

Jedno jedyne zmartwychwstanie. Jeden Bóg – Człowiek, który przychodzi pod drzwi każdego. Tak różny procesy i czas podejścia, przyjrzenia się i decyzji o naciśnięciu klamki.

MARIA MAGDALENA

Wczesnym rankiem, którego łatwiej nazywać jeszcze nocom, przez panującą ciemność przyszła pod grób Pański. Szła tam z oczekiwaniem na zmartwychwstanie? Z nadzieją? Może była przepełniona smutkiem i chciała po prostu usiąść na kamieniu i popłakać nad losem swojego Pana, przyjaciela, który zmienił jej życie. Po co tam przyszłaś Mario Magdaleno? Może była w tobie nadzieja, na to że On żyje i stanie przed Tobą, ujrzysz go w promieniach, jaśniejącego blaskiem, nie będzie miał ran, może rozłoży skrzydła i rozwinie czerwony dywan,  lecąc wśród aniołów… Miałaś jakieś wyobrażenie, jak przyjdzie do Ciebie Pan? Jak wtedy tego ranka się z nim spotkasz i czy to właściwie nastąpi? To wszystko z czym wtedy tam przyszłaś, jakby zniknęło owładnięte przez przypływ adrenaliny. ODSUNIĘTY KAMIEŃ. Zabrano Go z grobu i nie wiemy gdzie go położono, powiedziałaś do Piotra i Jana, ledwo dysząc, wbiegając do ich domu,  mimo że nawet do grobu nie zajrzałaś. Mario Magdaleno, czemu nie zatrzymałaś się na chwilę przy grobie, nie rozejrzałaś się czy Jezus nie stoi, gdzieś w pobliżu? Zamiast tego od razu założyłaś najgorszą, lecz prawda, racjonalną wersje. Wersje z tego świata.

Czemu ja czasem zanim zagrzmię z moją oceną sytuacji, nie rozejrzę się wokoło, patrząc czy nie ma czegoś więcej? Może kogoś więcej? W jakimś sensie łatwo przyjąć najgorszą wersje, żeby się chronić nie rozczarować? Sami chcemy się pozbyć złudzeń, wyzbyć nadziei, aby zrozumieć sytuacje, wsadzić ją w schemat, który może jest nam znany. Zapomnieć o całym dobru, nie przyjmować zmiany swojego życia, bo przecież jak jest dobrze, to znaczy, że kiedyś się to skończy. Miłość się skończy. Inna opcja nie zapisuje się w moim mózgu. Tylko, że jest jedna rzecz. On obiecał, że wróci. Powróci po mnie i tak prawdziwe się stało. Jest tuż obok, mówi. Dlaczego jednak jest to takie trudne do przyjęcia? Bo on nie zna schematów, On jest nieprzewidywalny, zawsze Nowy, zawsze pełen miłości, zawsze patrzący świeżo i czysto. Zawsze przebaczający i gotowy do przebaczenia. Przychodzi dziś w nowy sposób. Mówi Nie Bój Się, daj mi się do Ciebie zbliżyć, ja powolutku, będę odsłaniał przed Tobą kolejną tajemnice. Tajemnice Zmartwychwstania.  Czy ja dziś potrafię także w swoim sercu, tak po prostu stanąć przed Jezusem taki jak Jest dzisiaj? Czy chce poznawać Jego język miłości? Nieznany, czasem niezrozumiały, nie dający się wsadzić w ramy, ale NIEZWYKŁY, bo jest dany ZA DARMO, dla Ciebie, jedyną ważną zasadą jest to, że Nauczyciel chce byś uważnie słuchał co mówi do Ciebie tu i teraz, byś widział, jaką największą tajemnice miłości ukazuje Tobie dzisiaj.

JAN

Umiłowany uczeń, młody, pełen zdrowego niepokoju, który popchnął Go w pościg do Bożego Grobu, gdy tylko usłyszał słowa Marii Magdaleny, razem z Piotrem zaczęli iść do grobu, wyruszyli razem. Jednak w pewnym momencie przerodziło się to w bieg, w którym Jan zajmował prowadzenie. Co się tam działo? Ekscytacja, przerażenie, niepewność, może nawet rywalizacja? Jan zostawił za sobą Piotra. Czy Jan chciał, gdzieś po drodze złapać porywacza, który zabrał ciało Jezusa? Może już wyobrażał sobie, jak zrobi z tym wszystkim „porządek”? W tym biegu do Jezusa Jan w pewnym momencie się zatrzymał. Przed samym grobem. Przed samym spotkaniem. Jakby strach go objął, gdy już miał złapać za klamkę, zatrzymał się.

Co jest we mnie z Jana? Czy i ja czasem, nie porywam się nawet jeżeli w biegu do Jezusa, to jednak okryty motywacją bycia najlepszym? Motywacją prześcignięcia tych, którzy nawet Go nie poznali? Jan miał w sobie piękny pęd, ale jak ważny był moment, zatrzymania utorowania drogi, komuś, kto dalej go poprowadzi. Oddania kontroli, Piotrowi, komuś komu ufał. Moment OCZYSZCZENIA swojej motywacji. Zatrzymania się na drodze  do Boga ludzi i siebie samego i zapytania Po co? Po tym wszedł do wnętrza także i On. Ujrzał i uwierzył.

SZYMON PIOTR

Szymon Piotr, zmęczony, tym biegiem, może zdyszany, poobijany po drodze w końcu sam dociera do grobu. Ostatni, a jednak wchodzi do niego jako pierwszy. Może pierwszy ujrzeć grób tak jak Go zostawił Jezus. Nienaruszony. Musiało to być niezwykłe. Zobaczył płótna, ale też chustę, która była starannie poskładana. Podobno poskładana chusta u Żydów należała do dynamiki codziennych relacji między panem a sługą i każde żydowskie dziecko znało tę zasadę. Gdy stół był już gotowy, sługa znikał z pola widzenia pana i czekał, aż pan skończy posiłek. Po zakończeniu jedzenia Pan rzucał zwiniętą w kulę serweta oznaczała „Skończyłem”,  jeśli po wstaniu od stołu zostawiał poskładaną serwetę obok talerza oznaczało to „Wrócę!” Czy Jezus chciał coś im wtedy przez to powiedzieć? Szymon Piotr nie zobaczył jeszcze Jezusa, ale być może ten znak, to miejsce, przypomniały mu to co On powiedział: „POWRÓCĘ! Umrę, ale zmartwychwstanę, żebym mógł się z Tobą spotkać Piotrze! Skało i Opoko! tak długa była ta droga, ale już jestem przy Tobie. Dziękuje, że w tej drodze mi towarzyszyłeś.”

Do spotkania z Jednym tym samym Bogiem tak różne są drogi, różne tempo. Maria Magdalena, w tym fragmencie jeszcze nie przyjęła prawdy Zmartwychwstania,  jeszcze płakała. Inni mówili radujcie się, bo Pan Zmartwychwstał, a ona jeszcze nie miała tej radości. ale już za chwilę w kolejnych wersetach Jezus spotyka ją osobiście. On dał jej się rozpoznać. Może ja też, gdy wszyscy krzyczą hosanna na wysokości nie wiem jak mam się radować, kiedy w sercu wciąż mam smutek?  Jan natomiast szybki, wierny, umiłowany… Potrzebował zatrzymać się, pokornie uspokoić myśli i miejsce, komuś kto już teraz jest gotowy, by wejść do środka. Może ja też dziś takiego zatrzymania potrzebuje?  Szymon Piotr dziś wszedł jako pierwszy w prawdę zmartwychwstania, zobaczył symboliczną chustę poskładaną w znaku „Powróciłem po Ciebie”. Czy dziś spotkałeś się już z Jezusem Zmartwychwstałym? Może dziś mówisz, tak Panie chce już wejść do środka, wejść głębiej w życie z Tobą.

Z czym dziś ty przychodzisz do Jezusa Zmartwychwstałego? JAKA JEST TWOJA DROGA?

Drogi są różne, ale dobra nowina jest taka, że On zna najlepszą drogę dla Ciebie. Będzie ona inna niż wszystkie, niezwykła, przygotowana specjalnie dla Ciebie. Daj się mu dziś w niej prowadzić. By każdy z nas pewnego dnia mógł się zachwycić t spotkaniem z Jezusem. Wyruszamy w tym samym momencie, kończymy w różnych, jednak cel jest jeden Zaburzyć się w wielkiej, miłości Jezusa, który pokonał śmierć. Właśnie dziś też w Twoim życiu. Wierzę, że każdy z nas w końcu naciśnie tą klamkę, On cały czas cierpliwie będzie czekał, aż przekroczysz ten próg do życia pełnią życia w Jego łasce.

Ndz Palmowa Ewangelia Mateusza 21, 1-11 „Cierpienie i TRIUUMF”

Cierpienie i TRIUUMF

Jezus posłał dwóch uczniów, wiedział już, że jest mu dane wypełnić proroctwo o wjeździe do Jerozolimy na osiołku, wiedział skąd wziąć do zwierzę, jak to będzie wyglądało. Potrzebował tylko pomocy. Czy Bóg może potrzebować naszego wsparcia? Jest wszechmocny.  Tak, Jezus chciał kogoś, kto mu pomoże wypełnić Pismo i powołanie jakim jest zbawienie Świata.  Chce w tym naszego współudziału. Towarzyszenia. Taka to była drobna rzecz, jednak jak ważna w kontekście całej historii  i świadectwa wiary. Drobna przysługa, drobny gest. Bóg jest Bogiem szczegółu, takim, który dba całościowo o nasze życie, zapewnia mu ciąg przyczynowo – skutkowy, który koniec końców doprowadza Cię do spotkania z Jezusem. Bóg patrzy całościowo. Dostajesz od niego specjalne zaproszenie, posłanie.  Dzięki tym uczniom wypełniło się proroctwo, tak samo dzięki dzięki Tobie wypełnia się powołanie Twoje lub kogoś z Twojego otoczenia, który dzięki otrzymanemu słowu, gestowi, wypełnieniu zwykłego polecenia, pewnego dnia zobaczy Jezusa twarzą w Twarz. Zobaczy, że ta mała rzecz miała znaczenie. Ty też to widzisz?  Napisane jest w Ewangelii Janowej, że uczniowie początkowo nie rozumieli, po co mieli iść po tego osiołka… Może byli zdezorientowani, niepewni, zdenerwowani i nie widzieli w tym największego sensu. Po co mamy tam iść? Dlaczego?   Dopiero, gdy Jezus został uwielbiony, wjechał na osiołku radując się wraz z tłumem PRZYPOMNIELI SOBIE i przejrzeli, że Jezus właśnie wypełnia słowo proroctwa. Może bardzo ich to poruszyło. Na nowo ujrzeli w Nim Mesjasza, który widzi więcej, troszczy się o wszystko, zanim jeszcze o tym pomyśleli.  

Gdzie ja jestem dziś posłana? W jaki sposób Bóg czyni Cię Darem dziś dla drugiego człowieka, kto jest takim DARem dziś dla mnie?  Czy przypominasz sobie moment, w którym doznajesz olśnienia.. widzisz w nim, ze wydarzenia, które Cię spotykają, doprowadzają do momentu w którym jesteś teraz? Może momentu TRIUMFU I RADOŚCI? Może jest to jeszcze moment, cierpienia, niezrozumienia? Gdzie Ty jesteś dziś?

Gdy Jezus wjeżdżał do Jerozolimy, wokoło Niego rozległa się wielka radość, ludzie, którzy doświadczyli znaków i cudów, śpiewali Hosanna Synowi Dawidowemu! Triumf! „Ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki z  drzew i ścielili je na drodze.” Ludzie zaczęli mu torować drogę, dawać mu przestrzeń do działania, poruszenia się, pójścia naprzód.. Jesteśmy w wyjątkowym czasie Wielkiego Tygodnia, zamknięci w czterech ścianach, nie będziemy mogli oddać zewnętrznej chwały naszemu Bogu. Jest to najważniejszy tydzień w życiu Jezusa, najbardziej przełomowy, który doprowadza historie do końca, wydarzy się najważniejsze zwycięstwo w historii zwycięstw. Żadna olimpiada, maraton, czy wybory nie równają się ze zwycięstwem Jezusa, który odmienił los CAŁEGO ŚWIATA.  To zwycięstwo dotyka każdego po dziś dzień.  Czujesz to?

Zanim się to jednak wydarzy ostateczne zwycięstwo, Jezusa jednocześnie czeka najtrudniejszy tydzień w Jego życiu. Wielki ból, rozczarowanie męka psychiczna i fizyczna. Osamotnienie. Jego zwycięstwo dla mnie, jest okupione wielką męką. To wszystko się teraz wydarza i będzie wydarzać. Twój przyjaciel, Pan, bliska Ci osoba będzie doświadczać cierpienia drogi i triumfu zwycięstwa. W której z tych części chcesz uczestniczyć? Bóg dziś chce byś objął go całościowo, swoim towarzyszeniem. Zadbał o szczegół i był z nim na dobre i na złe. Spróbuj. On Cię w tym ukocha, jak tylko dasz mu przestrzeń, wyścielisz mu drogę gałązkami otwartości, wrażliwości i obecności… Nie będziesz sam, będziesz z Nim. Nawet jak będzie to bardzo trudne. Pamiętaj , to że myślisz, że nie jesteś blisko Boga, nie znaczy, że on nie jest blisko Ciebie. Wejdź w ten tydzień ze słowem OBECNOŚĆ. dzielenie z Bogiem swojego i Jego cierpienia, Współodczuwania. By być bliżej Niego, być w Cierpieniu i w Zwycięstwie, które się wydarzy w TOBIE, w najbardziej intymnej formie Triumfu.

Czy dziś chcesz być OBECNY?

V Ndz Wlk Postu Ewangelia Jana 11, 1-45

Niezwykła Ewangelia, przygotowująca nas dziś nie tylko do jutrzejszego spotkania wspólnoty, ale przede wszystkim, żywego spotkania z Bogiem zmartwychwstałym DZISIAJ.

Ewangelia Jana 11, 1-45 Wskrzeszenie Łazarza. Idąc od początku przypominamy sobie Łazarza i Martę i Marie.

  1. Łazarz chorował, może miał nieuleczalną chorobę, jego ciało stopniowo umierało, może także i umysł był daleki od trzeźwości otumaniony przez ból. Łazarz już nie był w stanie przyjść sam do Jezusa, do swojego lekarza. Miał koło siebie dwie dobre kobiety, całkiem inne, ale obie Dobre. One posłały do Jezusa wiadomość : „Panie oto choruje ten, którego kochasz”. One widziały, że Jezus kocha Łazarza, wstawiały się za nim, wysłały mu wiadomość. Tak samo my dziś możemy modlić się bezpośrednio do Jezusa wstawiając się za tych, którzy są miedzy życiem a śmiercią. Którzy umierają na naszych oczach… Modlitwa wstawiennicza to niezwykłe doświadczenie, przemieniające. Gdy ktoś wysyła za nas specjalną wiadomość  bezpośrednio do Jezusa, z WIELKĄ pewnością, że on przyjdzie, bo KOCHA. Za kogo ja się dziś wstawiam? Kto wstawia się za mną? Poproś dziś kogoś o modlitwę, za Ciebie. Każdy z nas potrzebuje wstawiennictwa.  Pozwól, żeby Twoja siostra lub brat Cie do niego zaniósł.
  • Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży  został otoczony chwałą. Jezus od razu w odpowiedzi składa Marcie i Marii odpowiedź, obietnice, że wydarzy się coś, co objawi wspaniały plany Boże, że Łazarz nie umrze. Jaką obietnice składa dziś Tobie Jezus? Czy wierzysz w nią?
  • Jezus jest Bogiem procesu, nie biegnie od razu do Betanii. Nie spóźnia się też. On po prostu zna odpowiedni moment, wiedział, że Chwała Boża się objawi. Tak samo nie bał się wrócić do Jerozolimy, gdzie grozili Mu ukamienowaniem, bo wiedział, że nie nadeszła Jego godzina. Jezus zna odpowiedni moment. Uwierz w to, daj mu swój czas. Czy potrafisz  odczekać w zaufaniu, aby objawiła się przez Twoje życie chwała Boża? Aby wynikło z Niego większe dobro? Trudna, jest sztuka czekania, jak jest z nią u Ciebie?
  • Dwie osoby MARTA i MARIA. Dwie różne postawy, te same słowa. Gdy tylko Jezus nadchodził do Betanii, Marta wybiegła mu naprzeciw. Była niecierpliwa, miała w sobie wole walki, chęc spojrzenia w oczy Jezusa. Wole działania.  Wybiegła, bo wierzyła, czy może po prostu z tęsknoty za Jezusem?  Pierwsze co powiedziała: „Panie gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko o cokolwiek byś Go prosił.” Przychodzi ze stwierdzeniem, pełnym żalu i smutku, może oskarżeniem, ale też z drugą częścią zdania, które ją zabezpieczało. Mam do Ciebie żal, ale wiem, że jesteś Bogiem i możesz wszystko, aby przypadkiem do Boga nie przyjść „za bardzo prawdziwą” „za bardzo skołowaną”, żeby się nie obraził, jak zobaczy moją niewiarę… Co to znaczy dla Marty to „ Możesz WSZYSTKO”?  Już w następnym zdaniu Marty ujawnia się ta niepewność, tak, tak brat mój zmartwychwstanie, w dniu zmartwychwstania, ale nie dziś nie teraz. Marta ma swoje wyobrażenie na temat działania Boga, wychodzi ono poza jej wyobrażenie. Wszystko dla Boga jest czymś innym niż wszystko dla nas. Jezus jednak stopniowo łagodnie, lecz konkretnie i stanowczo tłumaczy, podprowadza i jeszcze raz nakierowuje na WYZNANIE WIARY.  „ Ja jestem zmartwychwstaniem  i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy kto, żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. WIERZYSZ W TO? Marta wierzyła w Jezusa, ale tak jak my patrzyła niego czasem jeszcze znaku, świadectwa i tłumaczenia, czym jest wszystko…

No właśnie czym dla Ciebie jest wszystko? W jaką dziedzinę życia dajesz wejść Bogu? A jaką skazujesz na przegraną nawet w Jego oczach? Wierzysz, że on może więcej? WIERZYSZ W TO?

  • MARIA. Gdy Jezus nadchodził, Maria siedziała w domu. Zapłakana, załamana, bezsilna. Może umierała psychicznie, nie mając siły nawet podnieść wzroku, pocieszała się ludźmi, którzy byli wokoło niej, ale to nie dawała ukojenia.  Marta przyszła po Marię, mówiąc, że Pan Ją woła. Jezus czekał na nią, wiedział, że nie przyjdzie o własnych siłach, może nawet straciła nadzieje, na przyjście Jezusa. Zawiódł ją. Miał ratować Łazarza, ale było już za późno… Gdy tylko Jezus ją zawołał, jakby coś się w niej obudziło. Szybko udała się do Niego. Może była na niego zła, chciała mu wygarnąć, pokazać jak bardzo cierpi. Gdy tylko zobaczyła, powiedziała to samo co Marta wcześniej: „Panie gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Stojąc przed nim, nie dodając nic więcej po prostu się rozpłakała. Stała, szlochała, a także ludzie wokoło niej. Jezus widząc to, wzruszył się w duchu, a następnie na pokazując to na zewnątrz zapłakał. Tak bardzo przejęła go bezradność Marii, czuł jej cierpienie. Zapłakał, współodczuwał, tak jak dziś robi to nad całym światem. Jezus płaczę z Tobą. Jednak nie jest to płacz, bez radości, ale płacz obecności, ponieważ gdy zapłakał w tej scenie, mówi jednocześnie „ Gdzieście go położyli?” Jezus wie, że zaraz objawi się chwała Boża, wie to wszystko. Jednak płakał razem z nimi, bo był OBECNY. Tak jak dziś przy Tobie, Jezus wie, że wszystko będzie dobrze, ale płaczę z Tobą nad Twoim bólem i cierpieniem, bo Jest przy TOBIE. W takim stanie jakim Jesteś tu i teraz. Jest prawdziwy i pozwolić Ci, być prawdziwym przy nim, bez otoczki słów, bez lęku, że go urazisz. Pozwala Ci być sobą. Mówi dziś do Ciebie: Popłacz sobie, ja będę cały czas przy Tobie.

Czy Jesteś przy Bogu prawdziwym? Dopuszczasz do siebie emocje takie jakie są, w stosunku do świata, życia, samego siebie? Bądź przy nim, on będzie je odczuwał razem z Tobą.

  • Jezus, gdy był obecny z Nimi już przystępuje do działania, wie że zaraz objawi przed ludem zmartwychwstanie Łazarza. Prosi o odsłonięcie kamienia, wtedy Marta, która przed chwilą potwierdziła wiarę w Jezusa, znów w momencie, gdy wszystko miało się dokonać mówi: „Panie już cuchnie, leży bowiem od czterech dni”. Jak często ja, gdy już Jezus zaczyna mnie powoli uzdrawiać, wchodzi do mojego życia, przemienia dzień za dniem, w pewnym momencie mówię hola hola, ale tutaaaj to już tak cuchnie, że lepiej tam nie zaglądać, to bez sensu, tylko się ubrudzimy tym syfem, który tu jest. Przychodzi grzech niepewności, który podważa wszystko co było, wszystko co będzie. Jezus jest z nami, także w tej postawie. Nie krzyczy, nie wyrywa sobie włosów z głowy, tylko przypomina, logicznie nakierowuje mówiąc: „Marto, czyż nie powiedziałem ci, że jeśli ujrzysz chwałę Bożą?”. Jak ja to słyszę, wtedy myślę no tak tak faktycznie mówiłeś, mówiłeś wiele razy, a ja znowu wątpię, patrzę w ludzki sposób..  Jezus Cię nie potępia, po prostu przypomina Ci te dobre chwilę, chwilę gdzie wyznawałeś wiarę, widziałeś znaki i objawienia. Wie, że musisz do nich wracać. Wie, że tego Ci trzeba. Po prostu, na chwilę się zatrzymuje, łapię Cię za rękę i mówi Marto będzie dobrze. Pamiętasz ostatnio było, to teraz też będzie. Zaufaj mi i oddaj już kontrolę. Ja się Tobą zajmę i pokieruje Cię w dobrą stronę. Zdejmij koronę i daj mi się prowadzić. Wtedy kamień zostaje odsunięty, wychodzi Łazarz, to co umarłe we mnie ożywa, to co skazane na przegraną zostaje przemienione. Wtedy zaczynasz, żyć…

„Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić” – Jezus przywraca Ci wolność! Czy chcesz być nim? Zaufać mu i na nowo zacząć żyć, tylko że teraz już z Nim.. Powstań z grobu!

  • W tym całym rozważaniu najpiękniejsze jest to, że Jezus przyjmuje zarówno Martę jak i Marie. Przytula je obie, daje każdej z nich to co potrzebują w danym momencie. Akceptuje je obie takie jakie są. Dziś i w Tobie, jest trochę Marii i trochę Marty. Może jakaś część ciebie dziś płaczę i stoi w rękami spuszczonymi wzdłuż ciała, nawet nie spoglądając na Jezusa. Może, wybiegasz już dziś do Niego, ale są sfery w Twoim życiu, do których go nie dopuszczasz. Co dziś jest w Tobie? Z jaką postawą dziś przychodzisz do niego? Jakakolwiek ona by nie była. On właśnie takim Cię przyjmuje.

#JednoSłowo

Czy jedno słowo to wystarczający pokarm dla serca człowieka na cały dzień. Przecież za jednym słowem tak niewiele się kryje, w słowotoku który do nas dociera każdego dnia, jedno słowo wydaje się być niewystarczjące, jest jak ziarnko piasku na pustyni. 

Kilkanaście lat temu, byłem z przyjaciółmi w Taize, tej malutkiej wiosce w Burgundii we Francji. Tam prócz pięknego śpiewu i atmosfery modlitwy, spotkałem się z ikoną Pana Jezusa z Przyjacielem (patryjarchą Menasem). Na tej ikonie Pan Jezus trzyma na swoim ramieniu Księgę Życia – Ewangelię, a stojący obok menas ma w ręku tylko mały zwój. Zastanawiałem się długo dlaczego tak jest. Jedno z tłumaczeń, które gdzieś wpadło mi w ręce było takie, że pierwsi chrześcijanie nosili ze sobą zwoje na których mieli zapisane jedno słowo, jedno zdanie z Ewangelii, którym starali się żyć na codzień. To było ich jakby życiowe motto. Tak niewiele, żeby żyć dobrze… jedno Słowo wystarczy.

O ile tylko czas pozwoli, każdego dnia jedno Słowo, które łatwo zapamiętać i łatwo rozważać przez cały dzień… aby Go spotkać.