Christus vivit „Młodość i starość. Jezus podnosi”

#DARświadectwa#Młodośćistarość#Jezuspodnosi

Historia dwóch braci oraz ojca (Łk 15, 11-32), to cześć mojej historii. Chciałabym, aby każdy przez to świadectwo zdał sobie sprawę, że życie jest pełne trudnych momentów, ale gdy tylko zaufamy Bogu czeka nas perspektywa życia przy Nim w bezgranicznej miłości. Każdy człowiek bez względu na wiek ma dar młodości, który jest siłą do obrania nowej drogi. W przypowieści Jezusa młodszy syn doświadczył samotności, udręk czy ubóstwa, doprowadzając do własnego upadku. Sama pod wpływem wyborów, przeszłości doświadczyłam tych czy podobnych skrajności. To był niełatwy okres. Moja młodość przelatywała mi przez palce, czułam że nie wykorzystuje jej, wręcz ją niszczę. Osamotnienie wlewało uczucie pustki, która siała spustoszenie. Wszystko to, doprowadzało mnie do ogromnego poczucia winy, dlatego uciekałam do „łatwiejszego” rozwiązywania problemów poprzez sięganie po używki świata. Po tym jak upadłam nie miałam siły, aby się podnieść. Moje własne wewnętrzne głody spowodowane brakiem zaufania, miłości, bezpieczeństwa, akceptacji siebie i mojej historii dawały mi poczucie totalnej beznadziejności. Dodatkowo zazdrość, obwinianie się, porównywanie się do ludzi młodych, którzy mają karierę, urodę, zaplecze finansowe. A ja? Gdzie w tym świecie jestem? W którym miejscu mam się ustawić? Co lub Kto ma być moją wartością? Oskarżenia oraz wyrzuty sumienia spędzały mi sen z powiek. Czułam się niewystarczająca, niepotrzebna, niepasująca do modelu młodego człowieka we współczesnym świecie. Nie miałam celu do życia, bo jak mogę mieć skoro jestem tak wybrakowanym człowiekiem? 8 października 2020 roku podczas rekolekcji w D.A.R prowadzonych przez ks. Łukasza Knosala usłyszałam że „za nim człowiek wejdzie w posługę, odkrycie powołania musi napełnić swoje głody, a kluczem do tego jest doświadczenie miłości bezwarunkowej, którą otrzymamy tylko i wyłącznie od Boga”Od tego momentu szłam krętą i zawiłą drogą jaką jest życie spoglądając bardziej uważnie na siebie. Dotychczas moje lęki i pokusy zawężały mi patrzenie – ślepota duszy. Bardzo potrzebowałam uzdrowienia wzroku, stanięcia w prawdzie do tego kim jestem. Niosąc „ten” ciężki plecak nie byłam wstanie odważyć się pójść dalej. W pewien sposób sądzę, że mimo jego ciężaru można wybrać opcję dźwigania go całe życie. Bo niekiedy łatwiej jest przystać przy tym co znane i użalać się nad swoim cierpieniem, nad swoją historią. Egoistyczne narzucanie własnego planu na życie, sądząc ze wiem najlepiej, to serce zestarzałe przez którą traci się młodość, czyli szansę do rodzenia się na nowo, do powstania i przemienia się. Sądzę, że w mniejszy lub większy sposób można jej doświadczyć, to od nas samych zależy na co się zdecydujemy. Podczas zimowych rekolekcji ignacjańskich Pan Bóg objawił mi się jako Ojciec, który akceptuje mnie taką jaką jestem. Zawsze czeka na mnie z otwartymi ramionami, po to aby mnie przyjąć, wysłuchać, nie oceniać, ukochać. Mogłam „ogrzać się” w jego czułej i delikatnej miłości. Pozwoliło mi to zrozumieć, że On już dawno mi wybaczył, że ja nie muszę dalej za te grzechy cierpieć. „ŻYJ! JESTEŚ MŁODŁA, ŻYJ!” Czeka mnie jeszcze długa droga budowania zaufania i ściągania „bezpiecznych kurteczek”, ale On dał mi nadzieję, że warto.To doświadczenie poczucia bezpieczeństwa dało mi odwagę do życia i rozwoju, także poniesienia odpowiedzialności za role jakie pełnie i za sprawy, które są niedomknięte. Dało mi to również nadzieję, że ilekroć upadnę, Tato mnie podniesie. Otrzepie brudne spodenki, podmucha w ranę, przytuli i powie: JESTEM Natalko, daj rękę. To w Nim znajdę Najdoskonalszą miłość. Rodzice to opiekunowie, którzy jak potrafili tak wskazali mi drogę.Dziś myślę o swojej historii jako doświadczeniu z którego mogę czerpać siłę. To nieoceniona nauka jaką daje życie. Sądzę, że w każdym człowieku odnajdziemy dwie części: młodość i starość. To od nas zależy, którą opcję będziemy wybierać. Pewne jest jedno, serce karmione pokorą, cierpliwością, prawdą ma szansę na życie wieczne. Źródłem młodości jest Chrystus, to wybór Jego drogi, która obleczona jest w cierpienie doprowadzi nas do życia wiecznego – życia w bezgranicznej miłości. Papież Franciszek przywołując w adhortacji przypowieść dwóch braci i ojca, pokazuje jednego człowieka, który doświadcza w życiu upadku przez grzech, ale i możliwości odnawiania się w Bogu Ojcu.

Natalia (łac. dies Natalis – dzień narodzin)

Christus Vivit – 12-13

Christus vivit „Jezus czuwający”

#DARświadectwa#Jezusczuwający#ChristusVivit

Odkąd pamiętam w moim domu rodzinnym chodziło się do kościoła. Zawsze w niedziele, a gdy zostałem ministrantem (w wieku dziecięcym) również w tygodniu. Na początku rodzice bardzo pilnowali abym chodził na podjęte służby, a z czasem sam zacząłem tego pilnować. Jednak służba, którą podejmowałem nie wypływała z serca. Wielokrotnie pytałem siebie po co mam iść na służbę albo w ogóle do kościoła. Nawet gdy dostawałem odpowiedź od drugiego człowieka, nie wpływała ona do mojego serca. To była pewna dawka wiedzy, która mówiła, że tak się robi lub, że warto tak robić. Moja, w pewnym sensie wegetacja wiary trwała do 21 roku życia. Oczywiście przez te lata zdarzały się wzloty i upadki pod względem zaangażowania w szeroko rozumiany Kościół i wspólnotę Kościoła, jednak nie ważne co, dalej trwałem w mojej posłudze jako ministrant. Gdy miałem 21 lat doświadczyłem żywej obecność Boga w moim życiu. To było na jednym z wyjazdów duszpasterskich (akurat wyjazd z Wrocławskiego duszpasterstwa), który wymógł na mnie zejście z mojego miejsca na kanapie przyzwyczajeń i nawyków. Można powiedzieć, że burza nadeszła nad mój wewnętrzny domek i trwała przez dwa tygodnie, bo około tyle trwał wyjazd i na różny sposób „dokuczała” mi. W tamtym czasie nie przypuszczałem, że mogę doświadczyć obecności Boga, nawet nie myślałem o czymś takim, nie wiedziałem, że coś takiego jest, ale się stało. Jednego dnia po Mszy Św. poczułem wielką radość, pokój serca, nadzieję i ufność do Boga. Nigdy wcześniej tak się nie czułem. To było dla mnie niezapomniane przeżycie, które pewnie będę wspominał do końca życia 😊 W miarę upływu czasu, gdy wspominam sobie tamto wydarzenie odkrywam coraz to nowe rzeczy, które doświadczałem już przed nim. Jednym z takich odkryć jest fakt, że nie przestałem być ministrantem i nie przestałem służyć w Kościele. Tak jak za dziecka ta posługa nie wypływała z mojego serca i wielokrotnie była poddawana przeze mnie pod wątpliwość, tak odkryłem, że wypływała ona z serca Jezusa. Przez całe życie, świadome i nieświadome, zawsze byłem z Jezusem i zawsze mu służyłem. Coś co się kiedyś wydawało marnowaniem czasu i pustym rytuałem lub obowiązkiem, stało się wyrazem niekończącej się miłości Boga do mnie. Odkryłem, że Bóg zawsze był przy mnie i nie pozwolił mi odejść od siebie. Niby od taka sobie rzecz, być ministrantem parę/paręnaście lat. Można by łatwo przeoczyć tą posługę w spojrzeniu na swoje życie z Bogiem, i powiedzieć: ‘’A młody byłem. Nieważne.’’, a jednak jak bardzo ważne, bo o ile ja w tym dużej zasługi nie miałem, to wielką zasługę miał Bóg i moim rodzice. Bóg chciał mieć mnie przy sobie. Jak teraz o tym piszę to muszę wspomnieć o tym, że samo podjęcie się wyjazdu duszpasterskiego, od którego wszystko się zaczęło, również było darem od Boga. Napisałem wyżej, że ten wyjazd dużo ode mnie wymagał i przed wyjazdem byłem tego świadomy (ale nie w 100%), że będzie on wymagający. Jednak podjąłem się niego i za to jestem również bardzo wdzięczny Bogu oraz ludziom, którzy mnie do tego popchnęli, popchnęli do życia bardziej.

Szczepan

Christus Vivit 1-2 1. Chrystus żyje. On jest naszą nadzieją, jest najpiękniejszą młodością tego świata. Wszystko, czego dotknie, staje się młode, staje się nowe, napełnia się życiem. Tak więc pierwsze słowa, które pragnę skierować do każdego z młodych chrześcijan, brzmią: On żyje i chce, abyś żył!2. On jest w tobie, jest z tobą i nigdy cię nie opuszcza. Niezależnie od tego, jak bardzo byś się oddalił, Zmartwychwstały jest obok ciebie, wzywa cię i czeka na ciebie, abyś zaczął od nowa. Kiedy czujesz się stary z powodu smutku, urazów, lęków, wątpliwości lub porażek, On będzie przy tobie, aby na nowo dać ci siłę i nadzieję.

Christus vivit „Czułość i pokora Ojca. Młode serce”

#DARświadectwa#ChristusVivit#CzułośćipokoraOjca#Młodeserce

Wybierając ten fragment CV, myślałam o tym długim procesie, przez który Bóg mnie prowadzi oraz o momencie tu i teraz, w którym dotyka na nowo mojego serca. Z Panem Bogiem chodzę tą naszą wspólną drogą 23 lata, ale tak bliżej i świadomiej od 8 lat, od momentu, kiedy doświadczyłam jego wielkiej namacalnej obecności, bliskości i miłości, a właściwie był to moment kiedy ją przyjęłam i zobaczyłam tą łaskę, którą przecież nieustannie mi dawał od momentu urodzin. Tak się dzieje co jakiś czas, gdy znowu odwracam mój wzrok, a On znowu otwiera mi oczy i uświadamia jaką jestem obdarowaną szczęściarą. Dostaje wtedy po głowie, ale z wielką czułością i miłością. Taka lekcja pokory i świadomości, że On jest ukochanym Ojcem, który daje wszystko, a fundamentem tej Jego miłości jest pokora. Niedawno byłam na rekolekcjach u sióstr Zawierzanek, gdzie ponownie mogłam otworzyć swoje uszy i serce na Jego słowa, w ciszy cierpliwie słuchać. Znów przylgnąć do Niego. Zobaczyłam tam jak Bóg od jakiegoś czasu mnie bardzo urealnia. Moja wiara nie jest wiarą od modlitwy do modlitwy, od rekolekcji do rekolekcji, od emocji do emocji, ale staje się coraz bardziej wiarą życiową, w której chodzę sobie z Bogiem, a on systematycznie mnie wychowuje, oczywiście przez swoje słowo i modlitwę, ale równie mocno przez KONKRETNE SYTUACJE ŻYCIOWE, spotkania, które nie zawsze są przyjemne, ale uczą bardzo wiele. Bóg coraz bardziej poszerza moje wnętrzne do przyzwolenia na cierpienie i ból, który jest dobrym trudem współistniejącym z miłością. Daje szczęście miłowania, które jest wtedy gdy cierpienie i radość stają się jednym, a łączy je miłość. Miłość to największa wartość w której wszystko się zcala. Bóg poszerza moje serce do tego by towarzyszyć innym w ich doświadczeniach. Piękne to i wzruszające, jak widzę, że on ogarnia każdy moment i jest Bogiem bliskim. Realne wydarzenia, realny Bóg, działający w ludziach, spotkaniach i sytuacjach. Od jakiegoś czasu widzę coraz bardziej ten proces decyzji i działającego w nim Boga, który uczy mnie kochać w sposób pokorny. W sposób uznający moją bezradność wobec tego, że ktoś ma inaczej, że nie wszystko zrobię o własnych siłach, że nie jestem panem swojego życia, ale wszystko co mam jest wielkim darem. Uczy mnie pokory i miłości wobec mojej rodziny, otwiera mnie na nich i uczy języka drugiego człowieka takiego jaki jest, nawet jeżeli często nie jest to takie jakie bym chciała. Uczy mnie szanować etap każdego człowieka, nawet gdy bardzo mnie to wkurza. Jezus uczy mnie wychodzić z pokorą wobec niesprawiedliwego osądzenia na studiach, aby pokazać, że moja wartość jest w nim, a nie w tym co ktoś mówi na mój temat. Uczy mnie słuchać, gdy ja już bardzo chce powiedzieć swoje trzy grosze. Uczy mnie, że każdy człowiek niesie ze sobą jakąś historie i należy się mu w niej głęboki szacunek. Na ostatnim wyjeździe, zobaczyłam to jasno i znów się zetknełam z Bogiem pokornym, zależnym i ubogim, który bez mojego szczęścia nie będzie szczęśliwy. Który mówi: „Chce od Ciebie zależeć”, ponieważ miłości nie daje się pogodzić z wolą niezależności. Zobaczyłam Go właśnie takim, który schyla się z pokorą do mnie, całuje w czółko jak Ojciec i nie wypomina niczego. Schyla się do mojego poziomu, a nawet schodzi jeszcze niżej i poddaje się mi. On uczy się mojego języka, by móc się ze mną skomunikować tak jak Ja potrafie. Sam Bóg schyla się pode mną by umyć mi stopy, by za mnie umrzeć, a gdy największy schyla się z szacunkiem przed najmniejszym, mamy do czynienia z miłością w pełni wolności i potęgi. W tym czasie, poczułam wielką wdzięczność i wzruszenie, za to, że ktoś tyle dla mnie robi i zapragnęłam kochać właśnie w taki sposób, uczyć się choć troche tego innego, często bardzo trudnego, wyczerpującego, nieznanego mi języka drugiego człowieka. Gdy już to się dzieje, zaczynamy rozmawiać i dotykamy istoty, a coś co wyprowadzało mnie z równowagi, denerwowało i odcinało od innych, zaczyna być darem i wielką szansą do wyjścia komuś naprzeciw, przynosi zrozumienie i radość, a często głębokie współczucie. Jest to też moment do wyjścia naprzeciw samemu sobie, bo przecież to są właśnie te momenty, kiedy zachowuje moje młode serce na dłużej. Bo moja młodość to ciągłe powroty do pokory i gotowość do zmian, do oczyszczania się i wychodzenia naprzeciw samej sobie. Stawania się sobą jeszcze pełniej. Kochać to chcieć być „przez kogoś”, czyli przyjąć dar i „dla kogoś”, czyli dać dar. Jest we mnie ten lęk przed taką „dorosłością”, która odbiera właśnie tą umiejętność zmiany i empatii wobec ludzi i świata. Dorosłość, która odbiera to miłosierne i otwarte spojrzenie, a wsadza w schematy i rutynę. Jednak wiem że nie do takiej młodości jestem zapraszana przez Boga. Chce być w nim spokojna, bo mam to głębokie marzenie, by stawać się takim zdrowym dorosłym, który owoce swojej młodości ciągle będzie zbierać i pogłebiać, mam taką nadzieję i chce zachować tą ufność, że w nim jestem bezpieczna, że w tej drodze zawodowej, narzeczeńskiej, a potem małżeńskiej, jak już się fizycznie zestarzeje, On dalej tak samo będzie mnie szturchał po głowie, tak czule jak przystało na Ojca i przypominał mi o moim młodym sercu. O pokornym sercu, gotowym do odnowienia, wskazując mi na sytuacje i życie w którym mnie postawił.

Agata

Fragment z Christus Vivit 158-162

DAR MIŁOŚCI – Ania

W moim życiu nasze duszpasterstwo pojawiło się w 2018 r. Na jednym z czuwań dekanalnych w Kamieniu Śląskim, na którym pojawiłam się spontanicznie z przyjacielem, poznałam księdza Łukasza, od którego dowiedziałam się o duszpasterstwie w Opolu jako pierwszego. Za niedługo, bo w październiku, zagrałam na rekolekcjach na dobry początek, które zorganizowane były na rozpoczęcie nowego roku akademickiego. W zimie uczestniczyłam w weekendzie Alpha na Górze Św. Anny, też muzycznie (pamiętam jak wtedy jeździłam tam chyba z 3 razy dziennie, bo „mam dużo pracy w domu”). Później jakoś też muzycznie byłam w coś zaangażowana i tyle. Bywałam w duszpasterstwie, przyglądając się tylko biernie, jak to wszystko działa, jacy są tam ludzie i zastanawiając się w nieskończoność, czy może to by było miejsce dla mnie. Podjęłam decyzję, że chcę aktywnie uczestniczyć w życiu DARu na końcu października 2019 r. Wtedy pamiętam, jak przyszłam na moją pierwszą mszę, nie czując się jakoś bardzo obco, bo przecież bywałam tam już kilka razy i właśnie wtedy zapytali mnie, czy bym chciała zagrać na mszy, bo nie ma nikogo w sumie. Niedługo potem zrodził się pomysł w głowie: „Dlaczego by nie stworzyć jakiegoś zespołu muzycznego w duszpasterstwie?”. I tak oto DAR stał się dla mnie darem. Stworzyliśmy zespół, za który jestem bardzo bardzo wdzięczna, powstała grupa Babeczek, w której możemy rozwijać swoją kobiecość jako kobietki na studiach, a przede wszystkim jest tutaj atmosfera prawdziwego i zdrowego domu, w którym jest Tato. Jest też wiele wspaniałych ludzi, z których czerpię mnóstwo inspiracji. Nie sądziłam, że otrzymam tyle miłości i myślę, że to jest dobre słowo, które kojarzy mi się z tym miejscem. Miłość. Pan Bóg przewrócił moją wiarę do góry nogami z posądzania Go i trwania w moich wyobrażeniach o Nim jako „policjancie”, który jak tylko zrobię coś złego, to mnie ukarze, na Tatę, który mnie kocha ponad wszystko. Który jest ze mną w każdej minisekundzie mojego życia, który mówi do mnie przez muzykę, którego widzę w drugim człowieku. W duszpasterstwie zaczęłam Go na nowo poznawać i rozpoznawać, spotykać się z Nim. W duszpasterstwie uczę się kochać. Dzięki temu miejscu zaczęłam zdrowo rozwijać moją relację z Bogiem, jako Osobą. Nauczyłam się, czym jest wolność i jak mogę nią oddychać na co dzień. W ogóle, to nauczyłam się w życiu brać oddech świeżym powietrzem.Ania

DAR MŁODOŚCI – ks. Łukasz

Moja przygoda z D.A. Resurrexit zaczęła się dwa lata temu, kiedy to pewnego dnia zadzwonił do mnie ks. bp Andrzej Czaja i zaprosił na rozmowę, czy mógłbym i czy bym chciał zostać akademickim duszpasterzem. W mojej głowie nie było wcześniej ani takich marzeń, ani tym bardziej planów. Na czym polega duszpasterstwo i czym zajmowali się duszpasterze to jakoś widziałem, słyszałem o tym, ale mnie to nie dotyczyło. Po zasięgnięciu rady przyjaciół przyjąłem propozycję, aby zostać duszpasterzem DAR.

Najpierw poznawałem miejsce i studentów, uczyłem się tego co znaczy być duszpasterzem akademickim. Miałem wtedy 31 lat i jakieś swoje doświadczenie życia, kapłaństwa, duszpasterstwa… Największym jednak dla mnie Darem, który odkryłem w Resurrexit jest młodość! Młodość, która oczywiście sama w sobie nie istnieje, ale ona ma konkretną twarz studentek i studentów, twarz ludzi z którymi tworzę wspólnotę. Młodych ludzi, którzy mają przed sobą całe życie, ale już nie są dziećmi. DAR jest dla mnie miejscem towarzyszenia, słuchania, mówienia, współodczuwania tego co młodzi myślą, jak układają swoje życie i patrzą w przyszłość, co i jak czują, a przede wszystkim jak poznają Jezusa, który jest zawsze młody. „Chrystus żyje. On jest naszą nadzieją, jest najpiękniejszą młodością tego świata. Wszystko, czego dotknie, staje się młode, staje się nowe, napełnia się życiem” (pap. Franciszek Christus vivit pkt. 1). DAR jest dla mnie miejscem, gdzie spotykają się młodzi ludzie w różniej kondycji: piękni i silni, ale też zranieni i pogubieni w tym świecie. DAR jest miejscem spotkania ze Zmartwychwstałym Panem, Jezusem który, z miłością dotyka młodych i często przez nich mnie także. Uczę się każdego dnia być towarzyszem młodych ludzi, cudownej wiosny ich życia i doświadczenia młodości, którą jest sam Jezus +

Ks. Łukasz

DAR SPOTKANIA – Ania

Do duszpasterstwa pierwszy raz przyszłam w pewien październikowy poniedziałek na kolację, po dokonaniu na mieszkaniu odkrycia, że lodówka sama się nie uzupełnia. To było na pierwszym roku studiów, czyli ponad cztery lata temu. Dużo się od tego czasu minęło i dużo się zmieniło, jak również wiele dobra mnie spotkało w DARze. Na początku bałam się zaufać, nie znałam tam nikogo i byłam trochę nieśmiała, ale poczułam tam rodzinną atmosferę i taką wolność. Początek był dla mnie trudny nie tylko w wspólnocie, ale i w odnalezieniu się w całkiem nowym otoczeniu i mieście.

Stopniowo zaczęłam otwierać się na innych, przełomowym momentem była Alpha i późniejszy wyjazd na narty, gdzie usłyszałam słowa, że najwyższy czas bym zaczęła dawać a nie tylko brać. Tak też się stało zaczęłam się czynnie angażować w DAR i nie wiem nawet kiedy stał się moim drugim domem a DARowicze drugą rodziną 😃. Jest to miejsce przepełnione spotkaniami tymi mniejszymi mniej lub bardziej przypadkowymi jak również tymi większymi poruszające bardziej poważne problemy i sprawy. Spotkania w DAR to nie tylko rozmowy, ale również wspólne spędzanie czasu podczas wyjazdów, grille czy planszówki. Te wszystkie spotkania i rozmowy jakich doświadczyłam bardzo mnie zmieniły, poszerzyły horyzonty i ukształtowały na lepszego człowieka. Nawet teraz w czasach pandemii nie było tygodnia by nie było jakiegoś spotkania: poniedziałkowy dar wspólnoty, babska grupka, Alpha to były i są dalej takie światełka w tej szarej rutynie dnia codziennego.

Ania

DAR PIĘKNEGO WZRUSZENIA – Marysia

Pierwszy raz przyszłam do duszpasterstwa w 2013 roku na Ruch Czystych Serc. Urzekła mnie wtedy radość i otwarcie na innych w tej wspólnocie. Do końca studiów uczęszczałam głównie na RCS w Duszpasterstwie. Na pierwsze spotkanie przyszłam dzięki mojej koleżance Sylwii, której jestem bardzo wdzięczna. Od ludzi, których poznałam w tamtym czasie w Duszpasterstwie biła radość, miłość i serdeczność. Często po spotkaniu stałą ekipą jeździliśmy na pizzę do Oregano i także tam przy stole prowadziliśmy rozmowy nocą o wierze, powołaniu, a także o nas samych. 😀

Piękno, które dostrzegałam w DARze rozwijało się stopniowo. Otwartość wspólnoty na nową osobę, możliwość dzielenia się talentem (śpiew w kilkuosobowej RCSowej grupce muzycznej), poznawanie duszpasterzy i uczestnictwo w rekolekcjach prowadzonych przez znanych kaznodziejów (m.in. ks. Piotra Pawlukiewicza) pozwalało mi na rozwój duchowy i osobisty.

Do 2015 roku DAR kojarzył mi się głównie ze spotkaniami Ruchu Czystych Serc. Dopiero po trzyletniej przerwie przyszłam z powrotem do Duszpasterstwa, zaczynając kolejny etap w swoim życiu. Przez pierwszy rok akademicki (2018/2019) aktywnie włączyłam się w życie wspólnoty, dzięki czemu poczułam że DAR to mój taki drugi dom.

Zaczęło się od tego co w Duszpasterstwie otrzymałam już wcześniej – możliwości dzielenia się talentem. Chętnie zaczęłam przez ten pierwszy rok służyć śpiewaniem psalmów na mszy, choć starałam się zachęcać też innych do tej posługi, żebym nie była to tylko ja. Z biegiem czasu wymodliliśmy DARowanymi siłami wspólnoty grupę muzyczną, która ciągle się rozwija i chętnie dzieli się pięknem muzyki. 🙂

Dar wzruszenia… Wiecie jak niesamowita jest radość, gdy ktoś się wzruszy, czy też doświadczy Bożego działania dzięki Twojej posłudze?

Właśnie w DAR dostałam najwięcej wzruszeń. Słowa piosenki, muzyka, słowa modlitwy, wyciszenie, drobne gesty miłości wzruszają i otwierają jeszcze szerzej Twoje serce na ludzi i na Bożą Miłość. W Duszpasterstwie nauczyłam się otwartości na wzruszenie. Wstydziłam się płakać przy wszystkich. Miałam poczucie, że wszyscy na mnie patrzą (co w rzeczywistości jest fałszywym przekonaniem). Z czasem przestałam się tym przejmować, a dostrzegać w tym piękno Bożej Miłości.

Zachęcam Cię do tego by dzielić się darami (talentami), które masz. Po to mamy talenty aby je wykorzystać w życiu ku większej chwale Bożej, pokazać piękno i wzruszać ludzi wokół. Może kiedyś ktoś poprosi Cię o namalowanie obrazu albo śpiew na ślubie, albo pomoc w napisaniu programu w języku programowania, który umiesz najlepiej. Życie jest zaskakujące, jest DARem, a dzięki Tobie i Twojemu talentowi może być też obDARowaniem innych. Pamiętaj, że dobro się mnoży, kiedy się je dzieli 🙂

Marysia

DAR NADZIEI – Gosia

Moja droga do duszpasterstwa nie od razu była dla mnie oczywista.

Ostatnie półtora roku było dla mnie trudne, chwilami bardzo trudne i bardzo mnie doświadczyło, choć na pewno wiele to we mnie zmieniło i pomogło wzrosnąć 😇. Moje pomysły i próby angażowania ludzi, tworzenia czegoś wspólnie, wprowadzania zmian po długim czasie starań upadły, nie spotkały się ze zrozumieniem i wzajemnością. To doświadczenie znacznie przygasiło mój zapał i chęci, wyczerpało mnie. Krótko później rozbłysła wielka nadzieja zakochania i wydawało się, że teraz już będzie wspaniale, jednak i ta nadzieja została bardzo boleśnie zawiedziona. Trochę czasu zmagałam się z tym zranieniem, ale dzięki modlitwie i wielkiemu wsparciu przyjaciół i rodziny odzyskałam spokój i równowagę.

Całe szczęście pandemia przyszła już po moim najtrudniejszym czasie, ale przyszła. Przyszła i ściągnęła mnie ze studiów do Opola, do domu. I to także było trudne doświadczenie – najpierw oswojenie się z całą sytuacją, ale tym bardziej duża zmiana w relacjach z moimi przyjaciółmi, moment, gdy dostrzegłam, jak bardzo nasze drogi już się rozchodzą, że nigdy nie będzie już tak jak dawniej.

I w tych wszystkich doświadczeniach wreszcie pojawia się DAR. Pierwszy raz zetknęłam się z nim na obozie w Białym Dunajcu w 2019 roku. Pewnego późnego wieczoru, tuż przed wyjściem na jedną z zabaw, spowiadałam się u księdza Łukasza i to był ten pierwszy krok do duszpasterstwa, choć wtedy nawet tego nie podejrzewałam. Pamiętam, że słowa księdza bardzo do mnie trafiły, i bardzo poruszyły, były takie, jakby znał mnie od dawna, a przecież rozmawialiśmy pierwszy raz. Później co jakiś czas, gdy przyjeżdżałam do domu, widywałam się z księdzem, rozmawialiśmy, ale nie wiązałam tego z duszpasterstwem, bo i tak przez studia jeszcze byłam za daleko, by uczestniczyć w jego życiu.

I w tej sytuacji przymusowy przyjazd do domu na ostatnie miesiące studiów paradoksalnie okazał się zbawienny 😄. Choć początkowo sytuacja była lekko beznadziejna, po pewnym czasie DAR ogłosił remont i poprosił o pomoc w malowaniu ścian. To było dokładnie to, czego potrzebowałam! ☺I tak wreszcie zaczęłam przychodzić, poznawać ludzi, być w życiu duszpasterstwa i jestem za tę szansę przeogromnie wdzięczna! ❤

Chociaż moja przygoda z duszpasterstwem dopiero się zaczyna, to już tak wiele darów otrzymałam, a największym jest NADZIEJA. Nadzieja, która już powoli się spełnia, na możliwość dzielenia się moimi pomysłami, zdolnościami, na to, że zostaną one przyjęte z entuzjazmem i otwartymi ramionami, co po poprzednich doświadczeniach jest dla mnie jak wytchnienie, jak powiew chłodnego wiatru i deszcz w upalny dzień 🌦. Jest także nadzieja na nowe przyjaźnie, na relacje z ludźmi rozumiejącymi i przyjmującymi mnie taką, jaka jestem, nadzieja na wolność, na uczenie się bycia wolną, na nowy dom dla serca ❤I w tych wszystkich doświadczeniach przychodzi Bóg, przez nie wszystkie widzę i czuję, jak mnie prowadzi, jak trzyma mnie za rękę, jak przytula, jak łagodnie wprowadza pokój po długim czasie niepewności 😇. Daje mi miejsce, które może stać się moim oparciem w nowym etapie życia, w jaki wchodzę! I już nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej historii! 😍😀💕

Wiele jeszcze słów wzbiera w mojej głowie, ale na tę chwilę napisałam ich już chyba wystarczająco 😜Choć moje doświadczenia zebrane w kilka zdań wydają mi się błahe, to jednak wszystko to odcisnęło we mnie ślad wyraźny i nieco bolesny, ale dzięki temu mogę tym bardziej docenić dar DARu, tym bardziej się nim cieszyć ☺️

Czuję się jak roślinka przesadzona do nowej ziemi – tą ziemią, pełną nadziei, jest DAR ❤🌱

Gosia 🙂

DAR POZNAWANIA – Natalia

Rozpoczynając studia w Opolu, nie miałam tam żadnych znajomych. Na studiach same obce mi osoby, żadnej znajomej twarzy, ale mimo to postanowiłam pójść na pierwsze spotkanie do duszpasterstwa, domyślając się, że tam również nie będę nikogo znała. Uważam siebie za osobę raczej nieśmiałą i zamkniętą na nowe osoby, żeby komuś zaufać, potrzebuję czasu. Przekraczając po raz pierwszy próg duszpasterstwa 30 września 2019 roku, trochę się stresowałam, ale podświadomie czułam, że spotka mnie tu coś dobrego. Wszyscy przywitali mnie z uśmiechem, każdy chciał, abym nie czuła się skrępowana. Patrząc z perspektywy tych kilku miesięcy, widzę, że to Bóg chciał, bym poznała osoby, które sprawią, że zacznę przełamywać swoje bariery, ale też takie, które kierują się w życiu tymi samymi wartościami. Osoby, które będą mi pomagać poznawać siebie na nowo, lecz również poznawać Boga, wiarę i Słowo Boże. Dużo wspaniałych momentów i przemyśleń przeżyłam na Alphie, którą poznałam dzięki duszpasterstwu.

Cieszę się, że mogę być częścią tego bożego DARu, przeżywać wspaniałe chwile z Wami, modlić się i poznawać Słowo Boże. Czasami przychodzą ciężkie chwile, ale wiem, że na spotkaniu dostanę dużo pozytywnej energii i Bożego błogosławieństwa, a dzięki temu problemy stają się mniejsze i łatwiejsze do pokonania.

Dziękuję, że mogłam Was poznać i mogę ciągle poznawać.

Dziękuję, że jesteście!

Natalia

DAR POKOJU – Vita

Duszpasterstwo Akademickie Resurrexit – to miejsce gdzie odpoczywa moja dusza. Czuję się tutaj bezpiecznie, czuję się jakbym była „u siebie”.

Tutaj uświadomiłam sobie że jednak Bóg mnie kocha, że jest obecny tu i teraz, już w tym momencie. Nie muszę czekać na „kiedyś” żeby się z Nim spotkać. On na mnie czeka w tej przytulnej kapliczce, w tych ludziach którzy spotykają się co najmniej raz w tygodniu. Tu nie jestem sama, mam wspólnotę nieobojętnych wobec siebie młodych ludzi. Jestem pod wrażeniem młodzieży która szuka i doświadcza Boga, dzieląc się swoim doświadczeniami z innymi. Fascynują mnie nasi studenci, którzy bezwarunkowo, bez przymusu podejmują różnego rodzaju wyzwania na rzecz własnego rozwoju i rozwoju wspólnoty.

Po raz pierwszy przekroczyłam próg tego miejsca w październiku 2017 roku jako do pomieszczenia, gdzie miały odbywać się spotkania Alphy, dla mnie wtedy jako członka ekipy, który potrzebuje tego miejsca tylko do realizacji jakichś wspólnych planów prowadzenia spotkań. Pamiętam swoje myśli, byłam wtedy zaskoczona, jak DAR jest fajnie zorganizowanym miejscem, gdzie jest wszystko i niczym nie muszę się martwić, chyba tylko stołami, które mamy ustawić tak jak my tego potrzebujemy J . Z biegiem czasu dowiedziałam się że Duszpasterz w kaplicy parę razy w tygodniu odprawia Mszę Świętą i ja też mogę być na niej obecna. Poszłam raz, drugi i kolejny… tak i zaczęła się moja przygoda w DAR, za co jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu. Tak z DARu jako narzędzia, stał się DAR jak styl życia 🙂

VIta