#Darkina – August Rush – cudowne dziecko

„August Rush – cudowne dziecko” reż. Kirsten Sheridan, 2007
We wszystkim, co nas otacza, w dźwięku przejeżdżającego samochodu, w szeleście spadających liści, w
drganiach linii elektrycznych, tkwi muzyka. Pochłonięci codziennością, gonitwą za pieniądzem,
dobrobytem, nie mamy chwili na wytchnienie i wsłuchanie się w to, co jest na wyciągnięcie ręki, co
mogłoby nas zrelaksować, a nad czym warto pomyśleć oglądając melodramat „August Rush – cudowne
dziecko”.
Już pierwsze minuty filmu nasycone są zestawieniem dwóch gatunków muzycznych, połączeniem klasyki
i rocka. Wiolonczelistka, Lyla Novacek (Keri Russell) i wokalista grupy rockowej Louis Connelly
(Jonathan Rhys Meyers), poznają się przypadkiem na dachu budynku, gdzie odbywa się impreza
podsumowująca oba koncerty, z widokiem na Łuk Triumfalny na Placu Waszyngtońskim, chcąc
odetchnąć od tłumu. Wspólna pasja oraz towarzysząca im księżycowa aura sprawiły, że tę noc spędzili
razem. W drugiej odsłonie poznajemy postać jedenastoletniego chłopca, Evana Taylora (Freddie
Highmore), wychowanka domu dziecka, który przekonany jest o istnieniu swoich rodziców, o tym, że go
kochają i szukają. Wierzy, że to muzyka ich połączy, więc jej nie zakłóca – samotne chwile spędza na
polach, łąkach, przez co staje się pośmiewiskiem i popychadłem dla innych sierot. Po wielu latach
wyczekiwania, postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i sam odszukać rodziców. Wędrówka prowadzi go
do pamiętnego miejsca, gdzie poznali się Lyla i Louis, lecz dla Evana jest to miejsce nieznane, a wielkość
miasta sprawia, że chłopiec czuje się zagubiony i zdezorientowany.
Wybawieniem zdaje się być Czarnoksiężnik (Robin Williams), który odkrywa talent Evana, z którym
wiąże nadzieję na udany biznes. Dzięki niemu, sierota pierwszy raz poznaje dźwięki gitary. Fascynująca
jest rola, jaką odgrywa tu dziecko – Freddie Highmore, postać znana m. in. z dramatu „Marzyciel” lub
filmu animowanego „Artur i Minimki”. Film polecam szczególnie tym, którym muzyka nie jest obojętna,
którzy widząc grajka na ulicy (czy to gitarzystę, skrzypka, bębniarza, czy saksofonistę) nie przejdą z
obojętnością, ale zatrzymają się, żeby posłuchać i zrelaksować przy dźwiękach, które umilają nam czas i
codzienną gonitwę.

Ela