#DarKina – Little Boy

„Little Boy” reż. Alejandro Monteverde, 2015
Film, który chciałabym Wam z całego serca polecić to film o małym chłopcu, którego postać
zafascynowała mnie od pierwszego wejrzenia. Mały Pepper (Jakob Salvati) mieszkający w niewielkiej
wiosce to chłopiec o niewielkim wzroście, był chyba najmniejszy spośród wszystkich dzieci w O’Hare
(Kalifornia). Wytykany palcami, wyśmiewany i obrażany przez innych. Z pewnością nie było mu łatwo,
nie mając wokół siebie żadnego sprzymierzeńca. Jedyną osobą, która go nie oceniała był jego ojciec. To z
miłości do niego był gotowy dokonać niemożliwego.
Pewnego dnia, okazuje się, że jego ojciec, James Busbee (Michael Rapaport) musi odbyć służbę
wojskową, ponieważ panowała wówczas wojna z Japonią. Nawiązana silna więź z ojcem wisi na włosku.
Świat się zawalił, zostaje tylko oczekiwanie na powrót ojca. Rozstaniu rodziny towarzyszy głęboki
smutek i niepewność czy jeszcze kiedyś się spotkają.
Film jest bardzo emocjonujący, lecz emocje może nie są nazwane wprost. Oglądając poszczególne ujęcia
nie da się nie wzruszyć czy choć na chwilę poczuć głębię miłości między głównymi bohaterami. Na
prawdziwość uczuć trudno być obojętnym. Tak jak na odejście swojego ojca Pepper nie został obojętny.
Film urzeka postawą Małego Chłopca, który w swej dziecięcej miłości do ojca jest taki ufny, prawdziwy i
odważny. Pragnie za wszelką cenę odzyskać jedynego przyjaciela, partnera, najważniejszą osobę w życiu.
To dzięki sile prawdziwego oddania i wiary a także pomocy mądrego duchownego, księdza Oliviera
(Toma Wilkinsona) udaje mu się przetrwać okres największej burzy.
Historia Małego Chłopca choć nie łatwa i budząca wiele zmysłów wydaje się być może za prosta by
mogła się zdarzyć nam. Potęga wiary Małego chłopca, chwyta za serce, bo czy my choć pochłonięci
sprawami dnia codziennego mamy odwagę by marzyć? Czy wierzymy, że to o czym marzymy jesteśmy
w stanie osiągnąć? Czy wierzysz, że dasz radę? Najważniejsze to spróbować zmierzyć się ze swoim
strachem. Najważniejsze to zadać sobie pytanie, czy wierzysz, że to co robisz ma sens?
Jak myślicie, czy Małemu Chłopcu udało się dokonać niemożliwego?
Odpowiedź chyba przychodzi sama.. ale najpierw pooglądajcie film.

Ela

#DarKina – Ukryte piękno

„Ukryte piękno”, reż. David Frankel, 2016
Miłość jest piękna. Temu zdaniu trudno zaprzeczyć, choć czasem w życiu przychodzą momenty, gdy na
chwilę przestajemy to piękno dostrzegać. Ale jakie piękno można dostrzec w śmierci? I co tu, na ziemi
łączy miłość ze śmiercią? Jakie miejsce w tej układance ma czas?
Śmierć zabrała Howardowi miłość – sześcioletnią córkę, a czas dwóch lat nie uleczył tej rany. Howard
(Will Smith) zamknął się w sobie, rozwiódł z żoną, odciął od przyjaciół i zaniedbał swoją prestiżową
firmę, znienawidził całe życie. W końcu postanawia napisać 3 listy: do Miłości, Śmierci i do Czasu… I
dostaje odpowiedź. Śmierć przysiada się do niego w parku – ma siwe włosy i niebieski płaszcz (Helen
Mirren). W biurze czeka na niego Czas – młody, czarnoskóry chłopak (Jacob Latimore). Miłość – piękna
kobieta w czerwieni (Keira Knightley) zaczepia go na ulicy. Tak świat dookoła mężczyzny zaczyna
wyciągać do niego ręce, chce wyprowadzić go z ciemności, nienawiści i bólu w jakich się zamknął.
Ale przychodzą one nie tylko do niego, także do jego przyjaciół (m.in. Kate Winslet, Edward Norton).
Uczą, jak pięknie umierać, bo śmierć nie musi być czymś złym, może być impulsem do działania, do
piękniejszego życia, do budowania miłości. Pokazują, że piękno miłości jest nie tylko w szczęściu,
chwilach dobrych, ale także tych trudnych, że wówczas tym bardziej się ona ujawnia, to w trudzie może
wzrastać, dojrzewać, umacniać się. Uczą, jak wykorzystywać czas – nie zawsze możemy spożytkować go
tak, jak zaplanowaliśmy, ale zawsze mamy przed sobą wybór różnych możliwości. Jest wiele dróg do
osiągnięcie celu, a czas nie musi być w nich wrogiem, nie musi uciekać, nie musimy wciąż go nie mieć.
Jest ogromnym darem, który możemy wykorzystać tak, jak zechcemy. Te trzy byty przekazują, jak ważne
są w biegu historii, w życiu każdego człowieka, jak piękne jest ich wzajemne przenikanie się.
Ten film jest historią otwierania się na uleczenie, konieczności wyjścia ze swojego cierpienia nawet, a
może zwłaszcza wtedy, gdy już się do niego przyzwyczailiśmy, gdy tak jest wygodniej. Pięknie pokazuje
uzdrawiającą moc tego otwarcia się, rozbicia muru zbudowanego wokół własnego bólu. Ukazuje piękno
ukryte we wszystkich blaskach i cieniach życia, w przeżywaniu go głęboko i prawdziwie.

Gosia

#Darkina – August Rush – cudowne dziecko

„August Rush – cudowne dziecko” reż. Kirsten Sheridan, 2007
We wszystkim, co nas otacza, w dźwięku przejeżdżającego samochodu, w szeleście spadających liści, w
drganiach linii elektrycznych, tkwi muzyka. Pochłonięci codziennością, gonitwą za pieniądzem,
dobrobytem, nie mamy chwili na wytchnienie i wsłuchanie się w to, co jest na wyciągnięcie ręki, co
mogłoby nas zrelaksować, a nad czym warto pomyśleć oglądając melodramat „August Rush – cudowne
dziecko”.
Już pierwsze minuty filmu nasycone są zestawieniem dwóch gatunków muzycznych, połączeniem klasyki
i rocka. Wiolonczelistka, Lyla Novacek (Keri Russell) i wokalista grupy rockowej Louis Connelly
(Jonathan Rhys Meyers), poznają się przypadkiem na dachu budynku, gdzie odbywa się impreza
podsumowująca oba koncerty, z widokiem na Łuk Triumfalny na Placu Waszyngtońskim, chcąc
odetchnąć od tłumu. Wspólna pasja oraz towarzysząca im księżycowa aura sprawiły, że tę noc spędzili
razem. W drugiej odsłonie poznajemy postać jedenastoletniego chłopca, Evana Taylora (Freddie
Highmore), wychowanka domu dziecka, który przekonany jest o istnieniu swoich rodziców, o tym, że go
kochają i szukają. Wierzy, że to muzyka ich połączy, więc jej nie zakłóca – samotne chwile spędza na
polach, łąkach, przez co staje się pośmiewiskiem i popychadłem dla innych sierot. Po wielu latach
wyczekiwania, postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i sam odszukać rodziców. Wędrówka prowadzi go
do pamiętnego miejsca, gdzie poznali się Lyla i Louis, lecz dla Evana jest to miejsce nieznane, a wielkość
miasta sprawia, że chłopiec czuje się zagubiony i zdezorientowany.
Wybawieniem zdaje się być Czarnoksiężnik (Robin Williams), który odkrywa talent Evana, z którym
wiąże nadzieję na udany biznes. Dzięki niemu, sierota pierwszy raz poznaje dźwięki gitary. Fascynująca
jest rola, jaką odgrywa tu dziecko – Freddie Highmore, postać znana m. in. z dramatu „Marzyciel” lub
filmu animowanego „Artur i Minimki”. Film polecam szczególnie tym, którym muzyka nie jest obojętna,
którzy widząc grajka na ulicy (czy to gitarzystę, skrzypka, bębniarza, czy saksofonistę) nie przejdą z
obojętnością, ale zatrzymają się, żeby posłuchać i zrelaksować przy dźwiękach, które umilają nam czas i
codzienną gonitwę.

Ela

#DarKina – Czas na miłość

„Czas na miłość” reż. Richard Curtis, 2013
Tak! Tym razem komedia romantyczna, o takim właśnie tytule: „Czas na miłość” (ang. „About time”).
Jest to urocza opowieść o miłości (zdaję sobie sprawę, że we wszechświecie na pęczki filmów, które
można by tak opisać), jednak nie tylko o miłości mężczyzny i kobiety, ale także, a może przede
wszystkim, do życia i jego codziennych drobiazgów.
Od progu poznajemy rodzinę Tima, głównego bohatera – pełną miłości i drobnych dziwactw, które czynią
ją niepowtarzalną i tym bardziej rodzinną. Sam Tim, spokojny, miły chłopak, nie jest mistrzem w
zdobywaniu kobiecych serc, ale jednego jest pewien – miłość jest najważniejsza.
Do tej pory bardzo zwyczajnie, prawda? Jest jednak drobna, acz istotna różnica: Tim, tak jak jego ojciec,
dziadek i pradziadek, może podróżować w czasie. I w tym upatruje swoją szansę na znalezienie miłości
życia. Spokojnie, nie będzie to epicka przygoda między średniowieczem, starożytnością, a
współczesnością. Tim może podróżować tylko w obrębie własnego życia, tylko w przeszłość. Brzmi
fantastycznie? Sami sprawdźcie.
Pewnego wieczoru, w dość niecodziennych okolicznościach poznaje Mary, cudowną dziewczynę, w
której zakochuje się od pierwszego wejrzenia, do tego z wzajemnością. Wszystko byłoby wspaniale,
gdyby Tim nie postanowił cofnąć się w czasie, by pomóc swojemu przyjacielowi. Gdy wraca do
teraźniejszości okazuje się, że Mary go nie poznała, ich wspólny wieczór nigdy się nie zdarzył! I tak
razem z Timem przemierzamy czas i przestrzeń w poszukiwaniu miłości.
Jednocześnie, obok pięknej historii dwojga ludzi, przemykają także inne myśli: o życiu, docenianiu
każdej jego chwili, każdego drobiazgu codziennej rutyny. Dzięki takiemu spojrzeniu staje się ona mniej
szara, mniej monotonna.
Historia urzeka ciepłem i humorem, z jakimi została opowiedziana, a urok ten dopełniają, jakżeby
inaczej, romantyczne piosenki („Mid Air” czy „How Long Will I Love You”)! Wyjątkowego kolorytu
dodają także postacie: ojciec Tima (Bill Nighy), siostra (Lydia Wilson) i oczywiście Mary (w tej roli
Rachel McAdams).
Z całego serca polecam oczywiście wszystkim zakochanym, ale także wszystkim, którzy chcą docenić
swoje życie, wprowadzić do niego choćby drobny powiew świeżości, spojrzeć z innej perspektywy. To
jeden z tych filmów, po którym ja zawsze mam ochotę zmienić moje życie, zaczynając od teraz!
Jak Wam się podoba taki plan? Koniecznie podzielcie się wrażeniami! Wiecie, miło nam się pisze te
recenzje, ale jeszcze milej będzie nam usłyszeć Wasze wrażenia.

Gosia

#DarKina – Boska interwencja

„Boska interwencja”, reż. A. Kendrick, 2006
Zwycięstwem nie jest wygrana, ale pokonana droga.
Siła. Odwaga. Mądrość. Wiara. Każdy chciałby mieć ich jak najwięcej i najlepiej z nich korzystać. Być
silnym, mężnym, pracowitym, docenianym. Rodzimy się jednak z płaczem, zalęknieni, bezbronni,
zależni. Zawsze mali. I tak we wszystkim jesteśmy mali. Wraz z biegiem życia nabywamy tych
zdolności. To zależy od nas, jacy będziemy, jacy chcemy być. Możemy pracować nad swoimi cechami
lub nie. A w trudnych momentach najlepiej sprawdza się czy to jacy jesteśmy wystarcza nam by
przekraczać przeszkody życia. Czy mamy w sobie dość siły? Ile dzisiaj nam potrzeba, co nam potrzeba by
nie tyle osiągać cel, ale by podjąć trud przejścia drogi, na końcu której stoi szczęście.
Film, który chciałam dzisiaj przedstawić może zmienić Wasze życie. To genialna ekranizacja, z ważnym
przesłaniem. Film, przy którym można się rozerwać jak i zastanowić się na biegiem swojego życia.
Opowiada historię trenera Granta Taylora z Shiloh Christian School w południowo-wschodniej części
Stanów Zjednoczonych, który wiedzie całkiem przeciętne życie. Jest opiekunem teamu footballowego,
który od lat nie zdobywała nagród i jest po prostu słaby. Dlaczego? To nie jest istotne, ale lidera chcą
zlikwidować. Uważają, że się nie nadaje. Co może być gorszego od możliwości utraty pracy mimo
podejmowanych prób i błędów? Czasami naprawdę się staramy, a mimo to nam nie wychodzi. Jedno
podejście, drugie, trzecie, czwarte. Bo musi być jakieś wyjście. Zawsze jest jakieś wyjście.
Gdy coach jest na skraju wyczerpania, wszyscy z niego kpią, a jego kariera stoi pod znakiem zapytania,
przychodzi Nadzieja. Jest ona ostatnią rzeczą, która pozostaje. I zaledwie ona wystarcza, by się nie
poddać, by walczyć do końca. Bo w naszym życiu nie chodzi o to by wygrać, ale chodzi o drogę, która
prowadzi nas do wygranej. To ona najlepiej pokazuje nam miejsca, gdzie możemy być lepsi, więksi,
silniejsi. Kształtuje nas i uczy prawdy o nas. Liczy się droga, a nie cel. Bo gdy cel nie zostanie osiągnięty,
to chociaż drużyna zostaje na samym końcu, wie, że zrobiła wszystko co mogła zrobić.
Film opowiada o sile walki. O tym, by nigdy się nie poddawać, nawet gdy my sami już nie wierzymy. O
tym by podnosić się, z każdego upadku, nawet gdy inni już w nas nie wierzą. Film opowiada o wierze,
która może pokonać wszystko. To dzięki niej mamy siłę, wiarę, nadzieję, pragnienie by chcieć więcej.
Gdy myślisz, ze nie ma wyjścia… obejrzyj ten film.
Szczerze bardzo polecam! Dajcie znać o wrażeniach.

Ela

#DarKina – Sekretne Życie Waltera Mitty

„Sekretne Życie Waltera Mitty”, reż. Ben Stiller, 2013
Ben Stiller, kojarzony przede wszystkim z komediami oraz postaciami nieco nieporadnymi, tym razem w
roli reżysera oraz głównego bohatera w urzekającej i ciepłej opowieści o odwadze i niezwykłej
przygodzie, która od codziennej rutyny może być oddzielona bardzo cienką granicą.
Walter Mitty, nieśmiały marzyciel, pracuje w redakcji magazynu „Life” w Nowym Yorku. Wiedzie
bardzo zwyczajne, może wręcz nudne życie; wszystkie akty odwagi, jak rozmowa z piękną kobietą czy
odgryzienie się irytującemu szefowi, rozgrywa jedynie w swojej wyobraźni na najbardziej
nieprawdopodobne sposoby. Wszystko zmienia się, gdy czasopismo ma zostać przeniesione do sieci, z
czym wiążą się liczne zwolnienia. Wrażliwy fotograf i podróżnik Sean, wieloletni współpracownik
Waltera przesyła klisze i życzy sobie, by jedna z nich znalazła się na okładce ostatniego wydania
magazynu. Okazuje się jednak, że nigdzie nie można jej znaleźć. Walter podejmuje niespodziewaną,
szaloną decyzję i postanawia odszukać Seana, co nie jest takie proste, gdy fotograf nie używa telefonu i
nieustannie podróżuje po świecie. Tak zaczyna się ogromna przemiana bohatera.
Dzięki tak małemu przedmiotowi jakim jest klisza fotograficzna odważa się wyjść ze świata marzeń,
zrobić krok poza swoje ułożone, monotonne życie i spojrzeć gdzieś dalej, wprowadza w czyn dewizę
czasopisma: „Widzieć świat i niebezpieczeństwa, patrzeć ponad murami, przybliżać, znajdować siebie
nawzajem i czuć, to sens życia”. Jego nadzwyczaj zwyczajne życie niespodziewanie zmienia się w pasmo
nieprawdopodobnych przygód, które jednak nie zmieniają jego osoby w nadętego superbohatera i
brawurowego podróżnika – pozostaje on skromny i spokojny, wrażliwy na piękno świata i ludzi.
Film oczarował mnie od pierwszego zobaczenia! Kadry, w których betonowa dżungla Nowego Jorku
przeplata się ze wspaniałymi krajobrazami skał pokrytych świeżą, zieloną trawą Islandii tym bardziej
zwracają uwagę swoim kontrastem. Muzyka niesie ze sobą jak gdyby powiew czystego, północnego
powietrza, a cała historia usiana jest urokliwymi drobiazgami jak ciasto z klementynkami, major Tom z
piosenki Davida Bowie czy kufle w kształcie butów.. Ta nietuzinkowa, zabawna i ciepła historia ukazuje
urok życia, z którym nie musimy się mocować, by za wszelką cenę osiągnąć swoje cele – czasami dobrze
jest zwolnić, podnieść głowę i rozejrzeć się dookoła, bo piękno i spełnienie marzeń mogą czekać tuż za
rogiem, wystarczy dać się ponieść biegowi życia.
Z całego serca polecam!

Gosia

#DarKina – Honig im Kopf

„Honig im Kopf”, reż. Til Schweiger, 2014
Przedstawić trudną, bolesną historię w humorystyczny i nietuzinkowy sposób to nie lada wyzwanie.
Szczególnie jeśli dotyczy ona nieuleczalnej choroby. Temu zadaniu w zupełności sprostał Til Schweiger
w niemieckiej ekranizacji „Honig im Kopf”. Tytuł może zastanawiać… No właśnie, co to znaczy mieć
miód w głowie? To wiedzą tylko ci, którym przytrafiła się ta przygoda życia w innej rzeczywistości.
Dlaczego przygoda? Inna rzeczywistość? Dla niektórych to koniec świata, wydaje się, że już nie ma
nadziei, życie się skończyło. Zamykają oni drzwi swojego życia, by ochronić siebie, innych, by jeszcze
bardziej nie zwariować. Właściwie to inni zamykają im te drzwi.
Dlaczego warto poznać historię Amandusa, dziadka Tildy, u którego pojawiają się oznaki choroby
Alzheimera? Właśnie dlatego, że „drzwi choroby” nie zostały przed nim zamknięte. Wbrew wszelkim
opiniom, krzywym spojrzeniom i własnemu wstydowi postanawia spędzić ostatnią podróż swojego życia.
Ta przygoda nie odbywa się tylko w jego głowie, jak mogłoby się wydawać. To prawdziwa podróż
szczęścia, w którą wyrusza dzięki determinacji swojej ukochanej i jedynej wnuczki. Szaleństwo! Chory
dziadek oddala się od swojego bezpiecznego domu z niepełnoletnią dziewczynką? Tak, to jest możliwe.
Bo w Miłości wszystko jest możliwe.
Zobaczmy, jak często my doświadczając kryzysu, sytuacji bez wyjścia, zamykamy przed sobą drzwi i
łamiemy się. Ta historia pokazuje, że każdy kryzys, nawet najcięższy może się okazać nową siłą. I choć
trudno jest nam to zobaczyć, to warto szukać. Bo choć jedne drzwi zamykają się nam przed nosem, to
otwierają się inne. Film, za którym przemawia wdzięczność, radość i czuła miłość ukierunkowuje na
poszukiwanie dobra, nowych możliwości i wierność miłości. Chwyta za serce, rozbawia do łez i zostaje w
pamięci. Warto obejrzeć.

Ela

#DarKina – Droga do wolności

„Droga do wolności” (ang. „To End All Wars”), reż. David L. Cunningham, 2001
Ile kosztuje miłosierdzie?
Rok 1942, trwa II wojna światowa. Ernest Gordon, narrator historii, jest szkockim żołnierzem, patriotą,
który pragnie walczyć o wolność i pokój, jednak wraz z towarzyszami broni trafia do japońskiej niewoli.
Wszyscy zostają przewiezieni do obozu w sercu dżungli, splecionego z drewna i trzciny, gdzie w
niezwykle trudnych warunkach mają wybudować linię kolejową, dziś nazywaną Koleją Śmierci. Niemal
od pierwszych chwil brutalnie zderzają się z zupełnie inną kulturą i mentalnością, do której albo się
dostosują, albo czeka ich cierpienie i powolne umieranie w torturach. Zamiast chwalebnej walki za
ojczyznę przed żołnierzami staje o wiele trudniejsze zadanie: przetrwać w obcym miejscu, w obcej
kulturze, nie ulec załamaniu, mimo że znikąd nie widać ratunku, nadziei.
Niemal z każdym dniem, jaki przeżywają w obozie, namnażają się pytania o człowieczeństwo: jak je
zachować, gdy wrogom zupełnie obce jest pojęcie godności i niezbywalnych praw jednostki? Jak
zachować człowieczeństwo w nieludzkich warunkach? Czy wolność można osiągnąć tylko walką i
oporem? Czym jest sprawiedliwość? A czym miłosierdzie? I jak je pogodzić? Czy jestem zdolny do
okazywania miłosierdzia? A także do jego otrzymywania?
Jednym z ważnych wątków historii jest założenie „uniwersytetu w dżungli”, gdzie wykształceni żołnierze
prowadzą dla chętnych zajęcia z dziedziny filozofii, etyki czy sztuki. Zwraca to uwagę na ogromnie
ważną, wręcz podstawową rolę dla człowieka oraz jego ducha refleksji humanistycznej, która dziś zdaje
się być w świecie ogromnie marginalizowana i niedoceniana ustępując miejsca naukom ścisłym i
rozwojowi technologicznemu.
Poważnemu rozważeniu zostają poddane także dobrze nam znane słowa i postawy ewangeliczne,
głoszone przez Chrystusa – w tak brutalnych okolicznościach obozu jenieckiego nabierają one głębszego
sensu i na nowo, niezwykle poruszają.
Zdecydowanie nie jest to film na przyjemny, relaksujący wieczór – ukazuje brutalność i nienawiść, nie
zasłania oczu przed okrucieństwem i przemocą, a jednak… Jednak daje nadzieję, jednak pośród tego
wszystkiego znajduje miejsce na piękne postawy, heroiczne poświęcenie, budowanie jedności i
wspólnoty, a także stawia wiele pytań kluczowych dla postawy chrześcijańskiej miłości. Historia oparta
na prawdziwych wspomnieniach, niezwykle porusza, pobudza do myślenia i na długo zapada w pamięć.

Gosia

#DarKina – Mucize

Film „Mucize”, reż. Mahsun Kırmızıgül, 2015
Na początku lat 60. XX wieku do niewielkiej wioski położonej w głębi tureckich terenów trafia
nauczyciel. Rezygnując z dawnego życia, postanawia pomóc mieszkańcom mimo braku podstawowych
środków na budowę szkoły. Bohaterska i pełna zaangażowania postawa przybysza przybliża nam historię
i kulturę obcego kraju, która zadziwia swą prostotą, wiernością zasadom i troską o wspólne dobro. Wśród
odbywających się uroczystości, krzyku radosnych dzieci, codziennych czynności uwagę przykuwa
niezrozumiana postać mężczyzny, odsuniętego ze społeczności ludzi.
Ekranizacja „Mucize” (tłum. Cud) jest warta obejrzenia gdyż przypomina nam rolę i ważność życia
według przyjętych wartości. Przedstawia miłość pełną wiary w jej siłę, szczerość wobec uczuć i
szlachetność względem innych. Jednocześnie uwrażliwia nas na niewysłowione cierpienie a tymczasem
wzrusza i napawa nadzieją. Bohaterowie dzięki swojej otwartości pokazują życie jakim jest i nie skrywają
tajemnic, prócz jednej Tajemnicy, która staje się CUDEM.
Szczerze Polecam!

Ela